środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 20

Tańczyłam z jakimś chłopakiem kiedy nagle ktoś złapał mnie od tyłu w pasie i zaczął wycofywać się z tłumu. Próbowałam się wyrwać,ale mężczyzna okazał się zbyt silny. Mogłabym krzyczeć,ale nic by to nie dało. Za głośno tu. Tańczący ludzie nie zwracali na nas najmniejszej uwagi. Mój porywacz w końcu postawił mnie na piasku jednak nadal się do mnie przytulał
-Puść mnie!-tym razem wyrwałam mu się z łatwością. Obróciłam się z bojową miną gotowa wymierzyć chłopakowi siarczysty policzek i zmarłam.
-Mówiłem,że idziesz ze mną-wyszczerzył się głupio. Prychnęłam i chciałam wrócić do zabawy,ale złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Zaczął mnie ściskać i coś tam mruczeć. Nie zrozumiałam ani słowa.Wyczułam za to alkohol. Odepchnęłam go i wygrzebałam z kieszeni telefon. Odblokowałam go i przymrużyłam oczy. Było grubo po drugiej w nocy. Chyba pora już wracać... Spojrzałam na chłopaka
-Gdzie reszta?
-Bo ja wiem...-wzruszył ramionami i zaczął się do mnie przybliżać
-Chodź-ponownie złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w nieznanym mi kierunku. Nie miałam siły się opierać
-Gdzie idziemy?
-Tam-wskazał na nieduży klif
-Chcesz skakać?-zrobiłam wielkie oczy
-Mhm
-Ale że teraz?
-Mhm
-Pojebało cie do końca?
-Mhm... Znaczy nie!
-To nie najlepszy pomysł.. Jesteś pijany-pokręciłam głową
-Ty też- zatrzymał się i odwrócił w moją stronę
-Nie aż tak...
-Więc zaraz to zmienimy-zarechotał.
Chciał przerzucić mnie sobie przez ramię ale coś mu nie wyszło. Stracił równowagę i oboje wylądowaliśmy na pisaku śmiejąc się głośno. Walnęłam go w ramie i wstałam,ale debil złapał mnie za nogę i powali. Cicho jęknął kiedy wylądowałam na jego klatce piersiowej. Odepchnęłam się od niego powodując jego kolejny jęk i wstałam.
-Jak chcesz to sobie leż. Ja idę
Zrobiłam kilka kroków w tył obserwując poczynania bruneta. Nieco się kołysząc wstał i złapał się za głowę. Spojrzał na wodę, potem na mnie i uśmiechnął się szeroko. Zmrużyłam oczy. Jeśli chce zrobić to o czym myślę to chyba go uduszę.Wyciągnął przed siebie ręce i powolnym krokiem ruszył w moją stronę. Pisnęłam i zaczęłam uciekać. Kilka minut zajęło mi dostanie się do miejsca trwającej w najlepsze imprezy. Nie wiedziałam,że odeszliśmy aż tak daleko. Ciężko dysząc usiadłam przy barku. Miałam nadzieję spotkać Ryan'a, lecz teraz za barem stał jakiś na oko trzydziestoletni mężczyzna. Zmierzył mnie wzrokiem i pokręcił głową. Miałam pewność,że alkoholu to on mi nie sprzeda, więc poprosiłam o zwykłą colę z lodem. Napiłam się i rozejrzałam za Tomlinson'em. Jednak zamiast niego moją uwagę przykuła grupa ludzi zbita w ciasne koło skutecznie zasłaniając widok na to, co działo się w środku. Odstawiłam pustą już szklankę i ruszyłam w tamtym kierunku. Kiedy byłam już prawie przy nich usłyszałam znajome głosy. No nie. Kłócili się i prawdopodobnie bili. Niby co innego mogli robić. Zacisnęłam szczękę. Chciałam dostać się do środka,ale osobniki stojące na tyle nie chciały mnie przepuścić. Też sobie rozrywkę znaleźli.Obeszłam na około i spróbowałam z drugiej strony. Niestety efekt był taki sami. Wkurzyłam się na maksa. Tak chcecie się bawić?! Rozpychając się i wbijając każdemu po drodze łokieć w żebra dostałam się na środek.
-Co wy odpierdalacie?!-wydarłam się. Szarpiąca się dwójka natychmiast od siebie odskoczyła. Spojrzeli na mnie z niemałym zdziwieniem. Przecież to było do przewidzenia,że prędzej czy później się tu zjawię. Mogli się tego spodziewać. Chyba że... Czyżby Louis był w to zamieszany i specjalnie mnie odciągnął żeby dać im czas na tę beznadziejną bójkę? Czy oni do reszty oszaleli?! Za niecałe dwa dni przyjeżdża Paul i kręcą teledysk! Oni nie myślą czy jak?! Po co jak sie w ogóle pytam? Oczywiście,że nie! Jak oni będą wyglądać?! Oboje lima pod oczami, siniaki i cieknąca z nosa krew. Dodatkowo Zayn rozcięta warga a Harry łuk brwiowy. Przecież Paul ich zabije, chyba że ja zrobię to szybciej. Trzymajcie mnie albo nie ręczę za siebie.
-Wy naprawdę nie macie nic lepszego do roboty?! Co wam kurwa strzeliło do tych pustych łbów?!
Obaj spuścili głowy i nie raczyli odezwać się ani słowem. Tłum wpatrywał się w nas z zaciekawieniem. Wzięłam głęboki oddech i powoli wypuściłam powietrze licząc przy tym do dziesięciu w celu uspokojenia się. Nie odpowiedzialni idioci! Wkurzyli mnie i to porządnie. Miałam ich pilnować żeby nic sobie nie zrobili. No trudno... Paul nie będzie się na mnie długo gniewał. Nigdy tego nie potrafił. Gorzej z tą dwójką. Makijażystki będą miały dużo roboty. Tymczasem przydałoby się ich opatrzyć
-Wracamy do hotelu-rozkazałam w miarę spokojnym tonem i odwróciłam się na pięcie wpadając na Tomlinsona. Jak się okazało stał za mną i również nie był zadowolony. Może jednak nie miał z tym nic wspólnego... Jeszcze trochę się przepychając ruszyli za mną. Po drodze znaleźliśmy Niall'a i Liam'a, który zaczął im prawić kazanie. Przynajmniej w tym mnie wyręczył...
*
Weszłam do pokoju z apteczką w ręce. Widząc ich trzymających przy twarzy mrożonki musiałam zacisnąć zęby żeby znowu nie zacząć się na nich wydzierać. Wypuściłam ze świstem powietrze i usiadłam przed Zayn'em na jego łóżku. Wyciągnęłam wacik i zmoczyłam go wodą utlenioną. Chciałam dotknąć nim jego wargi,ale odsunął się. Dalej jest na mnie obrażony? Spróbowałam jeszcze raz i znowu to samo. Ugh nie mam już do niego siły!
-Dobra radź sobie sam-rzuciłam w niego paczką wacików i wstałam. Złapał mnie za rękę
-Przepraszam-powiedział cicho i wreszcie na spojrzał. Jego oczy przesiąknięte były smutkiem i bólem. Cała złość momentalnie ze mnie wyparowała. Miałam wielką ochotę go teraz przytulić, pocieszyć.-Ja po prostu...-zaciął się i spuścił wzrok. Spowrotem usiadłam
-Powiesz mi o co poszło?
Zacisnął usta w wąską linijkę przez co z rozciętej wargi pociekła krew. Skrzywił się i starł ja kciukiem. Wzięłam wacik i po ponownym namoczeniu go ostrożnie przyłożyłam do wargi mulata. Zacisnął zęby ale nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Dałam sobie spokój z wypytywaniem go.Nic z niego nie wyciągnę. Lepiej pogadać z Harry'm. Spojrzałam na loczka. Siedział na fotelu w rogu pokoju i przyglądał się nam. Zabrałam apteczkę i podeszłam do niego.
-Pokaż to-złapałam go za rękę,którą zasłaniał oko. Pokręcił głową
-Harry-jęknęłam. Usiadłam mu na kolanach i odsunęłam rękę. Strużka krwi ciekła mu po policzku,ale sama rana nie wyglądała aż tak źle. Szybko ją odkaziłam i zakleiłam plastrem. Przez cały ten czas Styles trzymał ręce na moich biodrach.
-Już możesz mnie puścić-zaśmiałam się. Pokręcił przecząco głową i przytulił się do mojej klatki piersiowej.
-No już,już...-pogłaskałam go po włosach. Są takie miękkie. Jak on to robi? Bawić się jego loczkami do momentu aż z łazienki wybiegł Louis
-Co ty robisz?!-podbiegł do nas i zrzucił mnie na podłogę.
-Nie wolno! Harry jest mój!-przyciągnął do siebie jego głowę i zaczął go głaskać
-Louis.. puść.. dusisz!-wychrypiał loczuś. Tommo natychmiast go puścił i zaczął przepraszać. Podniosłam się  posyłając Tomlinson'owi zabójcze spojrzenie. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do drzwi
-A ty dokąd?-przede mną pojawił się Niall
-Do siebie?-odpowiedziałam pytająco unosząc brwi. Przecież to chyba oczywiste. Niby gdzie indziej miałabym iść? Blondyn momentalnie posmutniał
-Niall jest prawie 4 w rano. Jestem zmęczona.
-No dobra..Dobranoc-przytulił mnie. Cmoknęłam go w policzek i wołając do reszty krótkie "branoc" weszłam do mojego pokoju. Po drodze do łóżka rozebrałam się i rzuciłam ciuchy gdzieś za siebie. Jutro sie posprząta. Teraz już nie mam na nic siły. Będąc w samej bieliźnie zakopałam się pod kołdrą i odpłynęłam do krainy Morfeusza
*
Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Z trudem wygrzebałam się z łóżka i powolnym krokiem podpierając się ścian doszłam do łazienki. Nachyliłam się nad lustrem i przeżyłam szok. Wory pod oczami, rozmazany makijaż, każdy włos w inną stronę. Po prostu cudownie. Przemyłam twarz zimną wodą lecz nic to nie dało. Nadal czułam się strasznie. Związałam włosy w niedbały kok i wróciłam do pokoju. W małej pokojowej lodówce znalazłam kilka butelek wody niegazowanej. Wypiłam jedną całą na raz. Na krześle leżała moja torba. Jestem pewna,że spakowałam coś na ból głowy. Po krótkim poszukiwaniu znalazłam odpowiednie tabletki i wzięłam od razu dwie. Niby nie wypiłam aż tak dużo,ale drinki robione przez Ryan'a były naprawdę mocne. Z cichym jękiem wstałam z podłogi i omiotłam wzrokiem pokój. Pod drzwiami leżały moje spodenki. Podniosłam je i wyciągnęłam z kieszeni telefon. Nie chciał się włączyć. Zepsuł się czy co? Zmarszczyłam nos.
-Głupia-mruknęłam sama do siebie i puknęłam się w czoło. Pewnie bateria padła. Od przyjazdu jeszcze go nie ładowałam. I tak długo wytrzymał. Znalazłam ładowarkę i podłączyłam do prądu. Jak tylko uruchomiłam urządzenie na ekranie pojawiło się powiadomienie o 3 nieodebranych połączeniach i sms. Kliknęłam otwórz.
Od: Amy ;3 
"Hej Tori! Czemu nie odbierasz? Obraziłaś się na mnie? :("
Ledwo zdążyłam to przeczytać a przyszedł kolejny
Od: Amy ;3 
" Sorki. Zapomniałam że jestem w innej strefie czasowej. U ciebie pewnie jest teraz środek nocy... Zadzwoń jak wstaniesz ;)"
Przygryzłam wargę. Źle się czuje okłamując ją ale jakbym jej teraz powiedziała gdzie, a zwłaszcza z kim jestem wkurzyłaby się i obraziła. Mogłam jej od razu powiedzieć. Nie byłoby problemu, ale nie bo po co. Jak zwykle muszę komplikować sobie życie. Ciężko westchnęłam i sprawdziłam godzinę. Dochodziła siódma. Ugh spałam tylko niecałe trzy godziny. Pomyślałam o mojej przyjaciółce. Ona nie ma co robić o 7 rano? Zwykle we wakacje trudno ją ściągnąć z łóżka o tej jedenastej a tu nagle siódma? Nieco dziwne.. Moje rozmyślenia przerwał jakiś huk. Podskoczyłam ze strachu i rozejrzałam się po pokoju co było głupie, bo to przecież nie u mnie... Nie zawracając sobie tym głowy zabrałam z szafy czystą bieliznę i pierwsze lepsze ciuchy. Wzięłam dość długi prysznic, poprawiłam koka i mniej więcej zamaskowałam te okropne wory pod oczami. I tak bez okularów się dzisiaj nie obejdzie... Kiedy wychodziłam z łazienki głośnym burknięciem przypomniał o sobie mój brzuch. Jako że nie chciało mi się nigdzie iść zadzwoniłam do obsługi i zamówiłam śniadanie do pokoju. Pościeliłam łóżko i włączyłam telewizor. Nie było nic ciekawego więc zostawiłam na jakiejś durnej brazylijskiej telenoweli. Po 10 minutach przyszły moje naleśniki. Podziękowałam kelnerowi i ułożyłam się na łóżku konsumując posiłek
*
Siedziałam tak do dziewiątej. Nie wierze że zmarnowałam prawie 2 godziny na to nudne coś. Dwie kobiety walczące o faceta. Zakochana, głupia blondyna i brunetka, która jej go odbiła. W końcu się nim znudziła i zostawiła go, a ten poleciał do blondzi. Typowe...  Wyłączyłam telewizor i odstawiłam talerz na szafkę. Przeciągnęłam się i podeszłam do okna. Patrząc na moje blade ręce stwierdziłam,że przydałoby się opalić. Wyszłam z pokoju i zapukałam do chłopaków. Nikt nie odpowiedział. Pewnie jeszcze śpią... Nacisnęłam na klamkę. Otwarte. Pokręciłam głową. Ich to kiedyś okradną... Weszłam do środka. Wszyscy słodko spali. Aww aż szkoda mi ich budzić. Nie jednak nie. Wpadłam na w moim mniemaniu genialny pomysł.Zaśmiałam się szatańsko i ruszyłam do łazienki.
_______________________
Heey ;)
Przepraszam,że dopiero teraz. Miałam dodać go dużo,duuużo wcześniej ale lenistwo wzięło górę. W końcu jakoś sie zmobilizowałam i jest ;)
Jak wam się podoba? ;D

Zapraszam także na wanna-feel-your-love.blogspot.com. Na razie są tylko bohaterowie. Miałam dzisiaj dodać prolog,ale nie wyrobiłam się w czasie, więc dodam jutro! ;)

Czytasz=komentujesz!

Do następnego! xx

EDIT:
Na wanna-feel-your-love.blogspot.com pojawił się prolog! Zapraszam i liczę na szczere opinie! :) x

wtorek, 2 kwietnia 2013

Nowy blog

Wpadł mi do głowy nowy pomysł,ale na razie nie zamierzam jeszcze kończyć tego. Na pewno przyspieszę akcję,żeby jak najszybciej zająć się tamtym opowiadaniem,bo szczerze mówiąc ta historia mi się nie podoba. Nie tak to miało wyglądać,ale postaram się to pociągnąć do końca.
Od razu zapowiadam,że na początku rozdziały będą pojawiać się nieregularnie.

 Na razie są tylko bohaterowie a prolog dodam prawdopodobnie jutro! :) x

wanna-feel-your-love.blogspot.com  Zapraszam!

A co do rozdziału 20 to pojawi się jutro albo jeszcze dzisiaj jeśli zdążę przepisać :) x

środa, 20 marca 2013

Rozdział 19

-Tori!- dobiegł mnie głos Zayn'a. Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Spojrzałam na Harry'ego z lekkim przerażeniem
-Przepraszam-szepnął  nie patrząc na mnie. Było widać,że jest mu głupio. I dobrze. Jesteśmy przyjaciółmi. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Na szczęście do niczego nie doszło... Czy ty sie słyszysz dziewczyno? Do niczego nie doszło?! Jesteś śmieszna! Prawie sie z nim całowałaś- odezwał się głoś w mojej głowie. Miał rację. Malutka część mnie chciała tego. Pragnęła poczuć smak jego malinowych ust, jego wielkie dłonie błądzące po moim ciele, jego... STOP! Victoria ogarnij się! Bezwiednie potrząsnęłam głową jakby chcąc wyrzucić z niej te myśli. Zepchnęłam je na samo dno mojego umysłu. To nie ma prawa się zdarzyć. Nigdy więcej. Poprawiłam włosy i przerzuciłam wzrok na bruneta, który właśnie do nas podszedł. Po jego minie z łatwością można było stwierdzić,że jest zły. Coś się stało? Już miałam o to pytać kiedy kątem oka zauważyłam biegnącego w naszą stronę Louis'a. Machał rękami i krzyczał coś niezrozumiałego. Moje tęczówki rozszerzyły się gwałtownie. W ostatniej chwili zdążyłam odskoczyć w wyniku czego wpadł na Harry'ego. Niczego nie spodziewający się Styles stracił równowagę. Chwycił za ramie dyszącego z wysiłku Tomlinson'a i oboje wpadli do wody.
-Moje loczki!- zaczął lamentować łapiąc się za ociekające wodą włosy
-Co żeś narobił idioto?!- zwrócił się do Lou
-To przez ciebie! Ty mnie pociągnąłeś za rękę!
-Ale to ty na mnie wpadłeś!
-Chciałem wrzucił Tori do wody,ale odskoczyła,okey?
-Słyszałam-spojrzała na niego mrużąc oczy. W odpowiedzi wyszczerzył się do mnie.
-To nie jest wytłumaczenie- zawołał Hazza i ochlapał go wodą. Zaczęli się nawzajem chlapać i turlać w fontannie. Aww Larry. To słodkie. Nawet zrobiłam im zdjęcie. Będzie fajna pamiątka
-Co tu się dzieje?- ni stąd ni zowąd obok nas znalazł się Liam z Niall'em wcinającym pączka. To przypomniało mi że od jakiś 3 godzin nic nie jadłam . Głodna jestem...
-Wyłaźcie natychmiast!-rozkazał. Posłusznie wyszli z fontanny przy okazji chlapiąc nas wodą
-No słucham...- Daddy czekał na wyjaśnienia
-To jego wina!- zawołali równocześnie wskazując na siebie
-Nie prawda,bo jego!- znowu zrobili to samo.
-Właśnie,że nie!
Nie miałam ochoty na słuchanie bezsensownych kłótni, więc wkroczyłam do akcji
-Ej! Uspokójcie się! Nie ważne czyja to wina! Idźcie do hotelu ogarnąć się trochę i spotkamy się w tamtej knajpce- wskazałam na budynek niedaleko nas
-Popieram!- wyrwał się Nialler- Ruchy, ruchy idziemy jeść-pogonił nas. Do jedzenia to on zawsze pierwszy. Blondynek złapał mnie za rękę i pociągnął żebym szła szybciej. Kawałek za nami szli Liam i Zayn. Chyba o czymś rozmawiali. Nie chcąc podsłuchiwać wyrównałam  krok z farbowanym. Weszliśmy do środka a tamci zostali na zewnątrz.
-Chodź-Nialler zaciągnął mnie do stolika i usadowił tyłem do okna a sam usiadł naprzeciwko mnie. Odwróciłam się by spojrzeć w szybę. Zayn patrzył na mnie. Szybko odwrócił wzrok, powiedział coś do Li i razem weszli do środka. Usiadł obok blondaska a Payne obok mnie. Zaczęliśmy rozmawiać o mało istotnych rzeczach. W międzyczasie przyszedł Louis, a Harry chwilę po nim.  Zamówiliśmy jedzenie, które dostaliśmy po jakiś 15 min. Przez cały czas Malik starannie unikał mojego wzroku. Ani razu na mnie nie spojrzał a na moje pytania rzucał tylko jakieś zdawkowe odpowiedzi. O co mu chodzi? Zrobiłam coś nie tak? Cały dzień zachowywał się normalnie a teraz co? Obraził się? On mnie ignoruje to ja jego też będę. Nie zwracając dłużej na niego uwagi zajęłam się rozmową z pozostałą czwórką. Jednaj to ciągle nie dawało mi spokoju. Muszę później z nim porozmawiać. Jak nie dzisiaj, to jutro, ale muszę.
*
Nie ma to jak spędzić 3 godz w restauracji, bo twoi przyjaciele nie potrafią się normalnie zachować.Liam płakał,że boi się łyżki przez co nie mogłam spokojnie zjeść zupy. Louis zamówił sobie spaghetti i udawał z Harry'm scenę z zakochanego kundla. Oczywiście nie byliby sobą gdyby nie zaczęliby rzucać się klopsami. Dostaliśmy niezły opieprz od właściciela. Zaczął się pluć,że mają wszystko posprzątać i więcej się tu nie pokazywać. Tomlinson, jaj to on musiał zacząć sie z nim kłócić, że nie będzie sprzątał bo nie jest sprzątaczką. Mieliśmy niezły bekę kiedy facet zrobił się czerwony jak burak ale gdy zaczął grozić policją troche sie wystraszyłam. Nie chcąc mieć problemów szybko sie stamtąd ulotniliśmy. Idąc deptakiem zauważyłam ogłoszenie o imprezie na plaży.
-Hej zobaczcie- wskazałam na tablice- Idziemy?
Nie wiem jak oni,ale ja jeszcze nigdy nie byłam na takiej plażowej imprezie. Chłopcy wykazali się dużym entuzjazmem ci mnie bardzo ucieszyło.Wróciliśmy do hotelu. Wzięłam szybki,odświeżający prysznic. Ubrałam zestaw i zrobiłam mocniejszy makijaż. Włosy podpięłam wsuwkami a wystające kosmyki schowałam za uszy. Z chłopakami umówiłam się na 20:30 a impreza zaczyna się o 21. Miałam jeszcze chwile czasu, więc usiadłam na łóżku i zabrałam się za malowanie na turkusowo paznokci u rąk i nóg. Równo o umówionej godzinie rozległo się pukanie. Zdziwiłam się, bo oni zawsze sie spóźniają. Na piętach podeszłam do drzwi i otworzyłam je.
-Przepraszamy za spóźnienie-powiedział Niall poprawiając swoją niebieską koszulkę polo. Zmarszczyłam brwi i otwarłam usta żeby odpowiedzieć,że przecież sie nie spóźnili,ale ubiegł mnie Liam
-Tak. Mieliśmy być o 20. Starałem się ich pośpieszyć,ale wiesz jak to z nimi jest-puścił mi oczko. No tak. Mogłam się tego spodziewać.
-Zaczekajcie chwile-poprosiłam. Sprawdziłam czy paznokcie są już suche i założyłam buty.
*
Droga na plaże zajęła nam ponad godzinę. Bylibyśmy szybciej,ale po drodze Louis wpadł do sklepu i nie wychodził z niego przez 10 min. Kiedy wrócił w jednej ręce miał siatkę z piwami a w drugiej.. żelki w kształcie marchewek! Nie zwracając uwagi na jego krzyki wyrwałam mu paczkę i odbiegłam kawałek. Usiadłam na pobliskim murku i skrzyżowałam nogi w kostkach. Kiedy do mnie podszedł schowałam ręce za plecami
-Oddaj moje małe marcheweczki- zrobił minę jak kot ze Shreka. Nie tym razem.
-Za piwo- pokazałam mu język. Tak naprawdę nie miałam na nie najmniejszej ochoty,ale byłam ciekawa co powie. W końcu nie jestem pełnoletnia. Tommo spojrzał na mnie mrużąc oczy
-Nie,nie robaczku. Masz 16 lat..
-Prawie 17- przerwałam mu
-Prawie robi różnicę!
Prychnęłam. Też mi wielka różnica. Za kilka dni mam urodziny. Czasami to on mnie strasznie wkurza... Jakoś na poprzedniej imprezie nie przeszkadzało mu upijanie mnie. Chciałam mu ty wytknąć,ale podeszli do nas pozostali. Harry szybkim ruchem porwał jedną puszkę
-A on to może? Przecież jesteśmy w tym samym wieku- wskazałam na loczka
-On już miał urodziny, a ty nie!
-No i co z tego?
-Dużo,dużo!- pokiwał palcem. Wywróciłam oczami i wsadziłam żelka do ust.
Wszyscy usiedli obok mnie i wypili po piwie. Nie widziałam w tym sensu. Przecież idziemy na dyskotekę. Jestem w stu procentach pewna,że będzie tak alkohol. Logika mężczyzn...
W końcu znaleźliśmy się na plaży. Zabawa trwała już w najlepsze. Odłączyłam się od chłopaków i usiadłam przy wysokim krześle przy niewielkim barku. Oni nawet tego nie zauważyli.. Młody i bardzo przystojny barman uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam gest i założyłam za ucho wystający kosmyk włosów.
-Co dla ciebie śliczna?- zapytał uwodzicielko. Z braku lepszego zajęcia postanowiłam trochę z nim poflirtować.
-A co mi polecisz?-pochyliłam się do przodu opierając łokcie o blat. Posłał mi kolejny uroczy uśmiech i zaczął mieszać różne trunki w specjalnym pojemniku. Zaczął nim podrzucać i popisywać się. Nie powiem robiło to całkiem niezłe wrażenie. Po kilku minutach postawił przede mną szklankę z niebieską cieczą. Niepewnie pociągnęłam łyk przez słomkę. Ciepło spowodowane procentami rozlało się po moim ciele.
-Co to jest?- spytałam spoglądając na ciemnego blondyna
-Moja specjalność- puścił mi oczko- Smakuje ci?
-Mhm - uśmiechnęłam się biorąc kolejnego łyka mocnego napoju. Z lekka zakręciło mi się w głowie,ale nie zwróciłam na to większej uwagi
-Zdradzisz mi swoje imię czy mam o tobie myśleć jako o ślicznej nieznajomej?-posłał mi zadziorny uśmiech. Oblałam się rumieńcem
-Wystarczy Victoria
-Ryan-przedstawił się wyciągając w moją stronę dłoń. Podałam mu swoją a on złożył na niej delikatny pocałunek. Jaki dżentelmen
-Nie jesteś stąd,prawda? Taką ślicznotkę na pewno bym zauważył
Ponownie poczułam palące ciepło na policzkach.
-Nie.. jestem z Anglii
-No tak... Brytyjski akcent. Mogłem się domyślić...Jesteś tu sama?
-Nie z...-rozejrzałam się szukając wzrokiem 1D-.. z przyjaciółmi, ale aktualnie gdzieś ich wcięło-powiedziałam z nutką smutku w głosie. Nie uśmiecha mi się zabawa w pojedynkę.
-Hej-powiedział patrząc na zegarek-Za chwilę kończę moją zmianę. Nie miałabyś nic przeciwko gdybym porwał cię do tańca?-spytał trochę nieśmiało
-Jasne,że nie.. Po to tu przyszłam
Ryan posłał mi uśmiech i powrócił do pracy. Sącząc drinka obserwowałam ruchy chłopaka. Kilka minut później pchaliśmy się na środek parkietu przygotowanego specjalnie na dzisiaj. Przetańczyłam z nim kilkanaście piosenek. Świetny z niego tancerz. Dobrze się z nim bawiłam. Niestety nigdzie nie widziałam chłopaków.
-Nie mam już siły-jęknął mój towarzysz. Zaśmiałam się. Ja tam nie byłam jakoś szczególnie zmęczona. Taniec jest moją pasją, a zajęcia 3 razy w tygodniu uodparniają..Szczególnie,że nasza trenerka-Margaret (nie lubi kiedy ktoś zwraca się do niej pani) ma duże ambicje i przelewa je na nas. Dzięki niej moja grupa wygrała wiele zawodów i konkursów tanecznych. Ale wracając do Ryana... Pociągnął mnie w stronę baru. Usiedliśmy na czarnej sofie pod ścianą i zamówiliśmy drinki. Siedzieliśmy tak jakiś czas próbując rozmawiać, ale panujący tu hałas nie pozwalał nam na to.
-Może się przejdziemy?-zaproponował
Skierowaliśmy się do wyjścia. Pech chciał,że w drzwiach na kogoś wpadłam
-Oops!-zawołał chłopak.
-Sorki-mruknęłam i podniosłam na niego oczy- Lou!
-Tori! Gdzieś ty była? Wszędzie cie szukałem!
-Znasz go?-szturchnął mnie Ryan
-Tak.. To jeden z moich przyjaciół
-Louis
-Ryan
Podali sobie ręce i zmierzyli się niezbyt przyjemnym spojrzeniem.
-Idziesz ze mną!- Tommo złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę. Chciał wyjść,ale Ryan złapał mnie za drugą i przyciągnął do siebie.
-Mieliśmy iść się przejść...
-No co za pech.. Nie pójdziecie
Zaczęli mnie ciągnąć. Każdy chciał żebym z nim poszła.
-Ej,ej zaraz mnie rozerwiecie!-wyrwałam się im i zostawiając ich za sobą wyszłam na zewnątrz i wmieszałam się w tańczący tłum.
____________________
Heey! ;)
Wreszcie udało mi się to przepisać.Zabierałam się do tego od jakiś 2 tygodni.. Trochę mi ten rozdział nie wyszedł ;/
Co do Ryana.. Nie musicie się nim przejmować. Chociaż kto wie.. Może się jeszcze pojawi, nie wiem xd

Jak myślicie o co chodzi Malikowi? ;)
Dobrze,że przeszkodził Tori i Harry'emu w pocałunku?

Czytasz=komentujesz!

Do następnego! xx

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 18

Telefon nie przestawał dzwonić. Nakryłam głowę poduszką i próbowałam zasnąć choć jeszcze na chwilę. Nie wiem która godzina,ale nie mam najmniejszego zamiaru wstawać. Niestety ten ktoś miał inne plany,bo telefon zadzwonił po raz piąty. Niechętnie wyciągnęłam rękę i zaczęłam macać w poszukiwaniu urządzenia. Znalazłam je i przysunęłam do ucha
-Halo?-mruknęłam przeciągając sylaby
-Ruszaj dupę i już do nas!-wydarł się głos po drugiej stronie
-Zamknij się Louis,ja śpię
-Żadne zamknij się! Już cię tu widze! Rusz ten swój śliczny tyłek i ubieraj się albo wyważę drzwi i sam to zrobię!
-Wal się
-Z tobą chętnie!
-Idiota
-Dziękuje-wykrzyknął i rozłączył się. Podniosłam się do pozycji siedzącej i z powrotem opadłam na poduszkę. Po chwili rozległo się pukanie, a raczej walenie do drzwi.
-Nie słyszę żebyś się szykowała! Mam tam wejść?!-darł się Louis.Jęknęłam przeciągle
-Idź sobie!
-Wstawaj!
-Nie!
-Zaraz idziemy na śniadanie a potem na miasto i nie będziemy na ciebie czekać!
Niechętnie wyplątałam się z pościeli i przetarłam zaspane oczy.
-Tori!
-No już wstałam!
-To otwórz drzwi!
Przesunęłam ręką po włosach i otworzyłam. Moim oczom ukazał się chłopak ubrany i jeansowe rybaczki i koszulkę w biało niebieskie paski.
 -To teraz idź do łazienki a ja wybiorę ci rzeczy-powiedział wchodząc do środka.
-Em no dobra-zgodziłam się niepewnie. Zabrałam czystą bieliznę i zamknęłam się w łazience. Wzięłam szybki prysznic i w samej bieliźnie stanęłam przed lustrem. Postanowiłam dzisiaj wyprostować włosy. Dawno tego nie robiłam. Ostatni raz w dzień przed wypadkiem. Byliśmy wtedy w kinie. Drake zawsze mówił,że bardzo ładnie mi w prostych. Uśmiechnęłam się blado do swojego odbicia. Znalazłam w szafce prostownicę i podłączyłam ją do prądu. W czasie kiedy się nagrzewała zrobiłam lekki makijaż, czyli wytuszowałam rzęsy, nałożyłam trochę różu na policzki i musnęłam usta błyszczykiem. Kiedy nabrała odpowiedniej temperatury wyprostowałam dokładnie włosy.
-Lou?-zawołałam podchodząc do drzwi. Z pokoju dochodziły dźwięki telewizora.
-No wreszcie! Ileż można? A nie czekaj, Zayn szykuje się dłużej-zaśmiał się-Co ty tam robiłaś?
-Włosy prostowałam
-Ooo
-Daj mi te ciuchy-uchyliłam drzwi i wystawiłam ręke. Chwile tak stałam-Lou?!
-Już-podał mi rzeczy
-Co to ma być?-zmarszczyłam brwi. Przyniósł mi krótką, pomarańczową sukienkę. Że niby ja mam iść w tym do miasta?! Na imprezę z chęcią,ale nie teraz!
-Eee ubranie?
-Nie założę tego!
-Czemu?
-Bo nie!
Usłyszałam jego westchnienie
-Idź już na śniadanie. Dojdę do was
-Nie mogę! Moim zadaniem jest cię przyprowadzić
Przygryzłam wargę. Nie pokażę mu się w samej bieliźnie.
-No to weź wyjdź na chwilę
-Nie!Wiadomości oglądam
Cholera! Zaczęłam otwierać wszystkie szafki. W jednej z nich znalazłam biały szlafrok z logiem hotelu. Narzuciłam go i szczelnie zakryta wyszłam z łazienki.Louis leżał na moim łóżku. Aww nawet je pościelił. Na mój widok uniósł brwi i śledził dokładnie każdy mój ruch. Wybrałam zestaw i wróciłam do łazienki, gdzie szybko się ubrałam.
-Możemy i.. Co ty robisz?-spytałam widząc go bawiącego się moim telefonem.
-A nic-chciał wyłączyć,ale nie zdążył,bo wskoczyłam na łóżko i wyrwałam mu urządzenie. Włączona była galeria.
-To ten Drake?-spytał cicho wskazując na powiększone zdjęcie.
-Taa- westchnęłam nawet na nie patrząc i zamknęłam folder. Gdybym to zrobiła pewnie by się rozkleiła jak zawsze kiedy oglądam nasze zdjęcia. Tommo przez chwilę przypatrywał się mojej twarzy w poszukiwaniu oznak smutku. Jednak kiedy nic takiego nie znalazł uśmiechnął się szeroko i ciągnąc mnie za ręke wyprowadził z pokoju. Schowałam telefon do kieszeni,zakluczyłam drzwi i zjechaliśmy na dół do stołówki.
Chłopcy siedzieli już przy stoliku i jedli śniadanie. Na nasz widok zaczęli się głupio szczerzyć.
-Co wy tam tak długo robiliście?- spytał Niall ruszając brwiami. 
-Aa nie twoja sprawa- powiedziałam zaplatając ręce na ramieniu Tomlinsona,który uśmiechał się głupkowato. Rozległo się zbiorowe "uuu". Debile. Przewróciłam oczami i śmiejąc się pod nosem wzięłam sobie z bufetu miskę płatków czekoladowych. 
*
Po skończonym śniadaniu udaliśmy się do miasta. Troche pozwiedzaliśmy, odwiedziliśmy pare sklepów, w których nic nie kupiliśmy, bo przez za głośne zachowanie z każdego nas wyrzucili. Zapamiętać żeby nigdy nie iść z nimi na zakupy. W międzyczasie znaleźliśmy małą kawiarenkę, gdzie kupiliśmy sobie po mrożonym jogurcie. Zmęczona całym tym chodzeniem usiadłam na ławce obok fontanny. Sprawdziłam godzinę. Dochodziła szesnasta.Powinnam zadzwonić do mamy. Miałam to zrobić wczoraj,ale jakoś tak wyleciało mi z głowy. Wybrałam odpowiedni numer. Odebrała po 3 sygnałach.
-Hej mamuś!
-Cześć,cześć no nareszcie dzwonisz! Martwiłam się. No opowiadaj jak tam jest
-Bardzo ciepło-zaśmiałam się- Mam pokój z niesamowitym widokiem na ocean
-Ale chyba nie śpisz z chłopcami?
-Nie, nie- westchnęłam nieco poirytowana-oni mają swój
-To dobrze. Przepraszam słonko,ale muszę wracać do pracy. Porozmawiamy jutro.
-Spoko. Pa- rzuciłam i nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się. Wiecznie jest zajęta tą swoją pracą. Nie powinnam narzekać, bo dzięki temu stać mnie na wiele rzeczy. Czasami jednak mam wrażenie,że ja jej w ogóle nie obchodzę, a to całe nasze pożegnanie przed wyjazdem było tylko takim gadaniem, bo Liam wszystko słyszał. Głęboko westchnęłam i oparłam się o ławkę wyciągając nogi do przodu. Zamknęłam oczy i delektowałam się promieniami słońca ogrzewającymi moją twarz.Siedziałam tak pięć może dziesięć minut. Nagle coś mnie tknęło. Przypomniałam sobie o zdjęciu, które rano widział Louis. Wyciągnęłam telefon i weszłam w odpowiedni folder. Powiększyłam obraz i ujrzałam roześmianą twarz Drake'a. Uśmiechnęłam się lekko.Przełączyłam na kolejne. To przedstawiało chłopaka i mnie pod drzewem, na którym wyryty był napis V+D=♥. Doskonale pamiętam ten dzień. To było niedługo po tym jak zostaliśmy parą.

Wreszcie upragniony weekend. Krótka chwila odpoczynku po całym tygodniu sprawdzianów i kartkówek. Wstałam około 12 i w świetnym humorze przyszykowałam się do wyjścia z moim chłopakiem. Gdy byłam gotowa zjadłam szybkie śniadanie i usłyszałam dzwonek do drzwi. To był on. Przywitałam gościa czułym pocałunkiem. Trzymając się za ręce poszliśmy na spacer. Doszliśmy do małego jeziora. Weszliśmy na górkę, gdzie rosło niewysokie drzewo o rozłożystych i bardzo grubych gałęziach. Drake wdrapał się na jedną z nich i pomógł mi się na nią dostać. Siedzieliśmy półtora metra nad ziemią.
-Mam coś dla ciebie- powiedział i wyciągnął czarne, podłużne pudełeczko. Otworzyłam je i moim oczom ukazała się srebrna bransoletka z zawieszkami. Literka V, serduszko, flaga UK,kwiatek i kokardka. Była cudowna.
-Dziękuje- uśmiechnęłam się i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek, który on pogłębił. Zapięłam bransoletkę a on w tym czasie odwrócił się do drzewa.
-Co robisz?-zaciekawiłam się
-Zobaczysz-posłał mi uroczy uśmiech. -Nie podglądaj-dodał kiedy chciałam zajrzeć mu przez ramię. Wróciłam do poprzedniej pozycji i zapatrzyłam się w dal. Byliśmy tu całkowicie sami. Nie wiem czy ktokolwiek wiedział o tym miejscu. Było tu tak spokojnie. Czysta woda ,pełno kwiatów, zielona trawa i śpiew ptaków. Jedynym śladem obecności człowieka był stary, zniszczony chodnik wokół jeziora i ścieżka,którą tu przyszliśmy. Uwielbiałam tu przychodzić. To było takie tylko nasze miejsce. Znaleźliśmy je jakiś czas temu całkowicie przypadkowo. Chodziliśmy bez celu po obrzeżach miasta i tak jakoś trafiliśmy tutaj.
-Już-powiedział szturchając mnie lekko. Spojrzałam na niego zdziwiona a on wskazał ręką na swoje dzieło. Tuż nad gałęzią, na której siedzieliśmy wyryty był napis V
+D=♥.
-Aww- tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić. To było urocze. Przytuliłam się do chłopaka
-Kocham Cię-szepnął unosząc moją brodę i złożył na moich ustach słodki pocałunek. 


Uniosłam rękę i ujrzałam Tą bransoletkę. Nie wiem dlaczego ją założyłam. Dlaczego w ogóle ją spakowałam. Przejechałam palcem po serduszku. Na jego odwrocie wygrawerowane było "I Love U Always&Forever". Uśmiechnęłam się delikatnie. W oku zakręciła mi się łza. Szybko ją starłam i zamrugałam kilkakrotnie. Obiecałam sobie,że więcej nie będę płakać. Pogodziłam się już z tą sytuacją. Nie mogę wiecznie żyć przeszłością.
-O tu jesteś!- do rzeczywistości przywrócił mnie głos Harrego. Spojrzałam na niego mrużąc oczy
-A gdzie indziej miałabym być?
-No z nami... Szukaliśmy cię
-Przepraszam bardzo,ale to wy zostawiliście mnie tu samą
-Nie prawda!-zaprzeczył szybko. Za szybko. Uniosłam brew. Odwrócił głowę i zaczął gwizdać udając niewiniątko. Zaśmiałam się i poczochrałam go po czuprynie.
-Gdzie reszta?
-Eee nie wiem.. Rozdzieliliśmy się jakoś i trafiłam na ciebie.
-Więc kłamałeś... Wiedziałam,że was nie obchodzę!-zaczęłam udawać,że płaczę. Nie żebym się chwaliła,ale wychodziło mi to całkiem dobrze.
-Skarbie nie mów tak! Kochamy Cię!-mówił przejęty. -Niektórzy nawet bardziej niż myślisz..-mruknął bardzo cicho. Nawet nie jestem pewna czy dobrze usłyszałam. Może mi się wydawało... Zrobiłam dziwną minę obserwując loczka, który patrzył na mnie z troską. Zrobiło mi się tak jakoś dziwnie ciepło na sercu. Nagle wybuchnęłam śmiechem.
-Przecież wiem głupolu. Udawałam- wystawiłam język. Zamrugał zdziwiony
-Sama jesteś głupolem!- zawołał i zaczął mnie łaskotać
-Aaa!-wyrwałam mu się i tak zaczęła się gonitwa wokół fontanny. Bawiliśmy się jak małe dzieci. W pewnym momencie Harry zmienił kierunek i wpadłam prosto w jego ramiona. Uniósł mnie do góry i zaczął się kręcić. Odchyliłam się lekko do tyłu, uniosłam ręce i zgięłam nogi w kolanach. Wyglądało to jak scena z jakiejś komedii romantycznej. Brakowało tylko deszczu. Styles widocznie pomyślał o tym samym, bo gdy nasze spojrzenia spotkały się wybuchnęliśmy śmiechem. Odstawił mnie i odgarnął do tyłu włosy,które zasłoniły mi pół twarzy. Spojrzałam mu w oczy. Hipnotyzowały zielenią. Przyciągały mnie. Odwrócenie od nich wzroku było wręcz niemożliwe, a jego twarz była coraz bliżej mojej. Nie potrafiłam zebrać myśli. Wiedziałam,że to co się zaraz stanie nigdy nie powinno się wydarzyć. Jednak ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Jego przyspieszony oddech owiewał moją rozgrzaną twarz. Nasze usta dzieliły zaledwie milimetry...
__________
Wiem,że znowu namieszałam.
To nie do końca tak miało wyglądać,ale przyjaciółka podsunęła mi całkiem sensowny pomysł i dlatego zakończyłam ten rozdział w taki a nie inny sposób. Mam nadzieję,że się podoba! ;)

Z tym rozdziałem wyrobiłam się szybko i mam nadzieję,że przy następnych też dam radę, bo akcja coraz bardziej rozkręca się. Chociaż znając mnie pewnie jeszcze nie raz zmienię zdanie i namieszam jeszcze bardziej xd

Czytasz=komentujesz! :)

Do następnego! xx    

poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 17

-Proszę zapiąć pasy, za chwilę lądujemy.
Wpatrzona w okno powoli wykonałam polecenie. Widok był cudowny. Już nie mogę się doczekać aż wskoczę w bikini i wyłożę się na jednej z tych piaszczystych plaż. Lekko nami zatrzęsło i samolot wylądował. Ledwo wyszłam a oblały mnie gorące promienie słońca. Ściągnęłam bluze i przeciągnęłam się. Poczekałam chwile na chłopaków i wspólnie odebraliśmy bagaże. Tak jak obiecał Paul przed wyjściem z lotniska czekał na nas czarny Range Rover
-Ja z przodu!-zawołał Zayn podbiegając do auta. Oparłam się o drzwi żeby nie mógł otworzyć
-Chyba cie pojebało! Ja!
-Ale..
-Dziewczyny mają pierwszeństwo!-pokazałam mu język. Mruknął coś niezrozumiale pod nosem i usiadł z tyłu. Szofer zapakował nasze walizki do bagażnika i kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca ruszyliśmy do hotelu. W pewnym momencie dostałam sms
Od: Paul
"Ja już doleciałem,więc wy pewnie też. Nie rozrabiajcie za bardzo. Spotkamy się za 3 dni i wtedy chłopcy zaczną pracę. Do tego czasu macie wolne. Trzymajcie się! A i twoja mama myśli,że jestem teraz z wami. " 
No ładnie okłamał moją mamę. Pewnie tylko dlatego tak łatwo się zgodziła. Tak jak mówił wcześniej poleciał do Nowego Jorku. Jeszcze w Londynie się z nami pożegnał i przekazał mi pare rzeczy potrzebnych do odebrania kluczy w hotelu. Po jakiś 20 min jazdy pojazd zatrzymał się. Hotel robił wielkie wrażenie. Chłopcy dosłownie wylecieli na zewnątrz tworząc na ziemi ludzką kanapkę. Zaczęłam się śmiać z tych jęczących ciamajd i powoli wysiadłam. Wzięłam swoje walizki i weszłam do przytulnie urządzonego wnętrza. Po chwili cała piątka stała za mną. Kazałam im zaczekać a sama podeszłam do przyjaźnie wyglądającej recepcjonistki. Chwile z nią rozmawiałam, pokazałam co miałam pokazać i otrzymałam dwa klucze. Zmarszczyłam brwi.
-Co nie tak? Jedynka i piątka. Tak było zarezerwowane-wyjaśniła mi kobieta. Odetchnęłam z ulgą. Kocham ich, ale dwóch tygodni przy jednej łazience bym z nimi nie wytrzymała.
-Nie,nie wszystko w porządku. Dziękuje-pożegnałam się i wróciłam do chłopaków.
-Idziemy-zamachałam kluczami
-Czemu tylko dwa?-zdziwił się Louis

-Bo ja sama a wy razem-zaśmiałam się widząc na jego twarzy nutkę zawiedzenia. Spojrzałam na klucze. Miałam nr 1422 a oni 1428. Strzelam,że to ósme piętro.Weszliśmy do windy i nacisnęłam odpowiedni guzik. Chwile później byliśmy na górze. Yeah moja intuicja nie zawodzi! Wyprzedziłam przyjaciół i wpadłam do mojego tymczasowego pokoju. Pierwsze co zrobiłam to otwarcie do szeroka dużego okna. Rozciągał się z niego przepiękny widok na Ocean Atlantycki. Chwile tak stałam z głową za oknem i zbyt szerokim uśmiechem na twarzy. Bądźmy szczerzy. Wyglądałam jak idiotka a utwierdził mnie w tym czyjś śmiech. Spojrzałam w dół i na chodniku ujrzałam zwijającą się brunetkę. Zmrużyłam groźnie oczy chociaż ona pewnie i tak tego nie widziała. Kiedy zorientowała się,że na nią patrzą wyszczerzyła się i pomachała mi. Prychnęłam i przymknęłam okno zostawiając je tylko lekko uchylone. Rozejrzałam się po pokoju. Był dość duży i urządzony w fajnym stylu. Przy oknie stało duże,wyglądające na bardzo wygodne łóżko. Obok niego mała szafka nocna. Na przeciwko posłania znajdowała się komoda z plazmą a obok niej jasny fotel i mały stoliczek. Natomiast po drugiej stronie pokoju stała biało brązowa szafa. Rozpakowałam się i weszłam do łazienki wyłożonej płytkami w kolorze morskim. Zmęczoną twarz przemyłam zimną wodą i od razu nieco się ożywiłam. Wzięłam szybki prysznic i owinięta białym,puchatym ręcznikiem wróciłam do pokoju. Było troche po siedemnastej,a słońce nieźle grzało.Wybrałam z szafy zestaw i z powrotem byłam w łazience. Ubrałam się i stanęłam przed lustrem. Wytuszowałam rzęsy i musnęłam usta truskawkowym błyszczykiem. Włosy rozpuściłam i przeczesałam palcami. Opuściłam pomieszczenie i po wsunięciu telefonu do kieszeni wyszłam z pokoju. Zamknęłam drzwi i już miałam ruszać do windy kiedy usłyszałam znajomy głos.
-Tori!Gdzie idziesz?-spytał Zayn
-Przejść się. Poznać okolicę-wzruszyłam ramionami
-Idę z tobą!
-My też!- zza drzwi znad przeciwka wyskoczył Louis a zaraz za nim pojawiła się reszta.
-Jak chcecie..
Poczekaliśmy aż Liam zakluczy drzwi i ruszyliśmy do windy. Zostawiliśmy klucze w recepcji i wyszliśmy przed budynek.
-To gdzie idziemy?-spytał wesoło Harry
-A ja wiem...-zastanowiłam się chwile- w lewo!
 A czemu nie w prawo?-wyrwał się Louis-Masz coś do tej strony? Myślisz,że jest gorsza od, od lewej?Nie jest dla ciebie wystarczająco dobra?-spytał z wyrzutem. Wszyscy patrzyliśmy na niego jak na idiotę

-Okey to chodźmy w prawo-westchnęłam
-Nie! Prawa strona ma focha!- Tommo założył ręce na piersi i tupnął nogą. Wyglądał jak obrażony pięciolatek. Z kim ja żyję? Cudem powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem. Podeszłam do niego i położyłam mu ręke na czole.
-Co ty robisz?-zdziwił się
-Sprawdzam czy czasami nie masz gorączki-wyjaśniłam z poważną miną
-Czemu miałbym mieć?-zdziwił się jeszcze bardziej. Odsunęłam się i pokręciłam głową z politowaniem. To jednak nie wina upału,,
-Idziemy wreszcie? Głodny jestem!-zakomunikował Horan. Jeszcze przez chwilę spieraliśmy się o stronę naszej wędrówki. W końcu padło na moje. To było do przewidzenia. Jak się na coś uprę to nie ma zmiłuj się. Ja tak łatwo nie odpuszczam.
*
Po kilkunastominutowym spacerku znaleźliśmy się pod McDonald's. Niall jako pierwszy ruszył do kasy i zaczął składać zamówienie
-Poproszę 5 cheeseburgerów, 5 hamburgerów, 3 duże frytki, 2 ciastka, nuggetsy, dużą cole i Mcflurry.
Wpatrywaliśmy się w niego z szeroko otwartymi ustami. Ocknęłam się i przyjrzałam menu
-Dla mnie 3 hamburgery, duże frytki, nuggetsy, ciastko i szejk waniliowy, a wy? - z szerokim uśmiechem odwróciłam się do pozostałej czwórki. Tak samo jak wcześniej w Nialla teraz wpatrywali się we mnie.
-Nie wierzę że ty to zjesz-powiedział zszokowany Louis
-Założymy się?-uniosłam brwi i wyciągnęłam do niego rękę
-Jasne o co?-chwycił ją
-Em.. o satysfakcje?-spytałam głupio. Nie sądziłam,że naprawdę będzie chciał to zrobić
-Nie ma tak-zaśmiał się- Jeśli wygram to..-zamyślił się- to przebiegniesz nago po hotelu-poruszał brwiami a ja wybałuszyłam oczy. On jest normalny?!
-Że co?-spytałam nie dowierzając
-To co słyszałaś-pokazał mi język
-Okey a jeśli wygram ja wtedy ty to zrobisz i dodatkowo zapukasz do jakiś drzwi i mocno przytulisz osobę,która otworzy-wyszczerzyłam się a pasiasty głośno przełknął ślinę
-Zakład stoi-powiedział powoli jakby ze strachem. No proszę was. Mi kazał to zrobić a sam się boi? Pff przecież to nic takiego dla wielkiego Louisa Williama Tomlinsona.
-Szykuj się Tomlinson-zaśmiałam się
-Chyba ty!-odpyskował a na moje usta wkradł się ironiczny uśmiech. Wprost nie mogę się tego doczekać. To będzie niezapomniany widok. Nie ma szans żeby się z tego wymigał. Zakład to zakład! Jego śliczne oczęta nic tu nie pomogą!
*
Kiedy wszyscy dostali swoje zamówienia zapłaciliśmy, tzn. oni zapłacili, bo uparli się,że zrobią to za mnie.. znowu i zaczęliśmy wypatrywać wolnego stolika.
-Tam!-Liam wskazał duży stolik w kącie. Usiadłam pod oknem a obok mnie Niall i Liam a na przeciwko Louis, Harry i Zayn.
-Na pewno to zjesz? Bo wiesz jak coś to mów. Nie pozwolę żeby coś się zmarnowało.-zwrócił się do mnie Niall.
-Skarbie nie wiesz ile ja potrafię zjeść-zacmokałam na co Louis lekko pobladł. Chyba, ba na pewno nie spodziewał się przegranej. Zabraliśmy się za jedzenie.
Po jakiś 20 min został mi tylko hamburger i pół szejka. Niall już zjadł i teraz wpatrywał się w to jak powoli rozpakowuję bułkę.
-Nie patrz się tak, idź sobie po jeszcze a nie.
Spojrzał na mnie, wyszczerzył ząbki i poszedł do kasy. Liam kończył swoje frytki. Harry poszedł do łazienki, Zayn pił cole a Lou patrzył na mnie z niedowierzaniem
-Chyba jednak już nie mogę-jęknęłam łapiąc się za brzuch.
-Yeah! Wiedziałem!-zaczął się cieszyć
-Lol żartowałam!-zaśmiałam się i dokończyłam moją porcję. Od razu mina mu zrzedła. W tym czasie wrócił Hazza. Spojrzał na mnie a potem na Louisa
-Żeś sie urządził. Powodzenia stary- zaśmiał się i poklepał go po ramieniu. Widząc jego piorunujące spojrzenie szybko zabrał dłoń.
-To co? Idziemy dalej?-spytał Daddy. Powyrzucaliśmy śmieci do kubła, tacki ułożyliśmy na półeczce i wyszliśmy z lokalu. Po drugiej stronie ulicy zauważyłam sklep spożywczy. Ignorując pytające spojrzenia przyjaciół przebiegłam do pasach i weszłam do środka. Szybko znalazłam co chciałam i po zapłaceniu wróciłam do moich towarzyszy.
-Tobie jeszcze mało?-spytał Harry
-No co? Na żelki zawsze znajdę miejsce!-zaśmiałam się
-Ona jest jak troche bardziej ogarnięta wersja Nialla- stwierdził Zayn śmiejąc się
-Ja tu jestem! Foch!-zawołał Horan
-Wybacz,ale to prawda. Jesteś nieogarnięty-powiedział Tommo klepiąc go po plecach
-Ale ty tak nie uważasz,prawda?-farbowany spojrzał na mnie z nadzieją.
-Wieeeesz...
-Foch forever na 5 sekund! Powiedziałbym jeszcze z kapturem,ale go nie mam, więc z przytupem! -zawołał i tupnął nogą
-Oj Niall, Niall..-wybuchnęłam śmiechem a reszta mi zawtórowała.
**
Spacerowaliśmy brzegiem oceanu pozwalając aby woda obmywała nasze stopy. Słońce powoli zaczynało chować się za horyzont a jego kolory zaczęły się zmieniać niczym kameleon i przybierać barwę pomarańczy,złota i czerwieni. Na bezchmurnym niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy. Widok dookoła zapierał dech w piersiach. Słychać było tylko szum fal. Wszystko to wprawiało mnie w zadumanie, odczuwałam taki wewnętrzny spokój. Jednak nie dane mi było nacieszyć się tym zbyt długo, bo oczywiście ktoś musiał przerwać tę  cudowną ciszę.
-Głodny jestem-jęknął Niall
-Przecież dopiero co jadłeś czipsy-mruknął Liam
-To było godzinę temu! Mój żołądek domaga się jedzenia!
-To wracamy?-spytałam.
Wszyscy przytaknęli i ruszyliśmy do hotelu. Droga powrotna zajęła nam około pół godziny. Zabraliśmy swoje klucze i windą wjechaliśmy na nasze piętro
-Dobranoc chłopcy-powiedziałam otwierając drzwi
-Dobranoc Tori-odpowiedzieli chórem.
Weszłam do łazienki zabierając po drodze piżamę składającą się z białej koszulki z pandą i materiałowych szortów w kratę. Przebrałam się i umyłam zęby. Wróciłam do pokoju i chwile po zakopaniu się w cieplutkim łóżeczku odpłynęłam do krainy snów.
_______________________
Heey! ;)
Udało mi się skończyć szybciej niż myślałam. Właściwie miałam dodać go wczoraj,ale nie wyrobiłam się z czasem.
Nasi bohaterowie wreszcie dotarli do Miami. Jak wam się podoba?

Mam już jedną stronę rozdziału 18, więc myślę,że pójdzie mi równie szybko co z tym!
Trzymajcie kciuki żebym wyrobiła się do weekendu! ;D  

Czytasz=zostaw komentarz!
Do następnego! xx

niedziela, 10 lutego 2013

10 000 WYŚWIETLEŃ!

Wchodzę na bloga sprawdzić statystyki i wgl,a tu...

PRZEKROCZYŁAM 10 000 WYŚWIETLEŃ!

Bardzo Wam dziękuje! Gdyby nie Wy,na pewno nie pisałabym,nie miałabym dla kogo.
Ostatnio statystyki bardzo podskoczyły, pojawiło się dużo nowych czytelników.
Mam wielką nadzieję,że będziecie ze mną jeszcze przez dłuuuuuuugi czas. ;3

KOCHAM WAS! ♥

piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 16

-Zostaw-mruknęłam nie otwierając oczu. Jakiś mądry ktoś cały czas pociągał za kabelek od moich słuchawek.
-No przestań- powiedziałam trochę głośniej i uchyliłam jedno oko. Ujrzałam wpatrujące się we mnie niebieskie tęczówki Louisa. Zamrugałam i w miarę możliwości przeciągnęłam się.
-Co chcesz?-spytałam wyłączając muzykę i przy okazji sprawdzając godzinę. Westchnęłam. Minęły dopiero niecałe 3 godziny. Przed nami jeszcze jakieś 7 <od aut: nie wiem ile leci się z Londynu do Miami. Powiedzmy że te 10 godzin>.
-Pogadać
Przez cały czas przyglądał się mojej twarzy. Zaczynało mnie to irytować.
-Okey, ale już mi sie tak nie przyglądaj
Zauważyłam na jego policzkach lekkie rumieńce. Zaśmiał się uroczo i spuścił wzrok.
-To.. O czy chcesz gadać?- odezwałam się po chwili niezręcznej ciszy
-Co to miała być za akcja z Hannah?- spytał prosto z mostu. Nie wydawał się zły. Raczej ciekawy
-Emm.. To był pomysł Harrego!
-A Harry powiedział, że twój..-uniósł brwi. Aa? Świnia! Na dziewczyny się nie zwala! Przecież to on zaczął! Ugh! Już ja go dorwę! Spojrzałam na Stylesa przez szparę między siedzeniami. Posłałam mu spojrzenie mówiące 'już nie żyjesz'. Pokazał swoje białe ząbki i pomachał mi. Zmrużyłam oczy i przeniosłam wzrok z powrotem na Tomlinsona. Patrzył na mnie wyczekująco.
-Nie dogadujemy się najlepiej- powiedziałam w końcu.
-To zauważyłem,ale czemu?
-Mam swoje powody
-Jesteś o mnie zazdrosna?-poruszał brwiami
-O ciebie? Pff chciałbyś-zaczęłam się śmiać. No dobra może troche byłam, ale to nie ma nic do rzeczy. A może ma? No bo przecież spójrzcie na jego wcześniejsze zachowanie w stosunku do mnie. Chociaż może ja to źle odbieram a on już po prostu taki jest. Tego do końca nie wiem, ale to nie zmienia faktu,że momentami ewidentnie mnie podrywał. Nawet moja mama to zauważyła i stwierdziła,że zachowujemy się jak stare dobre małżeństwo. 
-Więc o co chodzi?-zagadnął. Opowiedzieć mu o moich przygodach z panną Walker czy może lepiej nie?
-To.. Em.. Dawna znajoma
Wybrałam drugą opcję. Nie będę mu psuć związku. Jeżeli jest z nią szczęśliwy to postaram się to uszanować.
-To chyba dobrze?
-Właśnie nie.. Nigdy się nie lubiłyśmy
-Może czas to zmienić?-spytał a ja uniosłam brwi. Ja miałabym żyć w przyjacielskich stosunkach z tą wiedźmą?! Co to to nie!
-Prooooosze dla mnie-zrobił słodkie oczka a'la kot ze Shreka. Ugh on wie,że przy tym spojrzeniu zawsze wymiękam. 
-Spróbuje-powiedziałam niechętnie co i tak było kłamstwem. Nie miałam najmniejszego zamiaru się z nią zadawać.
-Yey!-zapiszczał i zaczął tańczyć swój dziwaczny taniec szczęścia. Ludzie z sąsiednich miejsc gapili się na nas jak na idiotów.
-Przestań. Siare robisz- pociągnęłam go za rękę żeby usiadł normalnie.
-Jam jest Louis Tomlinson! Ja robienie siary mam we krwi a zacna dziewoja się nie wtrąca!- zawołał na cały samolot. Tak Lou, pokaż wszystkim jaki jesteś mądry. Zaczął coś jeszcze wykrzykiwać. Nie chcąc na to patrzeć zniżyłam się w fotelu i zasłoniłam twarz włosami. Były rozpuszczone. Jakim cudem?! Przecież miałam kitkę! Dobra nie ważne. Teraz mi to nawet na ręke.
-To nic nie da i tak cie widzę!- zarechotał. Nagle spoważniał
-Czujesz to?-zmarszczył zabawnie nosek
-Co?-wyjrzałam spomiędzy włosów
-Marchewka! Czuję marchewki! Ja chce marchewkę! Marcheeeeeeeeewke!-zaczął wydzierać się na całe gardło
-Przymnij się!- wrzasnęłam równie głośno co on
-Nie!
-Proszę chłopaka w paskach i jego koleżankę o spokój-w głośnikach rozbrzmiał głos stewardesy
-Ja nic nie robie!-oburzyłam się
-Krzyczysz-odpowiedziała kobieta
-Ale ja tylko..
-Shh! Już cisza ma być-przerwała mi. Z naburmuszoną miną założyłam ręce na klatce piersiowej. Tommo zaczął się ze mnie śmiać. On zaczyna a ja obrywam. I gdzie tu jest sprawiedliwość?
-Nie śmiej sie ze mnie- fuknęłam na niego
-A czy marchewka sprawi,że mi wybaczysz?
-Być może
-Marchewkaaaa! Dajcie mi marchewki!-ponownie zaczął się wydzierać- Ja chcę marchewki- udawał,że płacze a ja zaczęłam śmiać się jak nie normalna
-Gdzie moja marchewka?! Potrzebuję jej! Marchewko chodź do mnie! Maaaaarchewko!- zaczął się rzucać. Trwało to dłuższą chwilę.
-Pomogłabyś a nie-popatrzył na mnie
-Nie!-pokazałam mu język
-Tak!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Tak!
-Marchewka!- wrzasnęliśmy razem i zaczęliśmy się śmiać
Cały samolot się na nas skarżył oczywiście oprócz naszych przyjaciół którzy śmiali się wniebogłosy. Mogę się założyć,że gdybyśmy nie byli te kilka kilometrów nad ziemią już dawno by nas stąd wyrzucili.
-Dla mnie marchewki!
Spojrzałam na niego ze smutną miną
-Dla niej też! Ale jedną!
-Ej! 
-Dobra dwie,ale nie więcej! Marchewki są mooooje! Moje i tylko mooojjeee!
-Nie, bo moje!
-Dajcie im te cholerne marchewki!-wrzasnęła piskliwym głosem kobieta siedząca przed nami. Na oko miała jakieś 35 lat. Momentalnie ucichliśmy. Po chwili Tommo znowu zaczął. W pewnym momencie zauważyłam stewardesę siedzącą na ziemi za zasłonką. Trzymała się za głowę. Biedna.. Chyba przechodzi załamanie nerwowe. Zrobiło mi się jej szkoda.
-Pani da mu marchewki to sie zamknie-zawołałam do niej. Spojrzała na mnie, szybko wstała i gdzieś zniknęła. Po chwili wróciła z miseczką marchewek. Lou podbiegł do niej, wyrwał jej miskę i wracając oczywiście musiał się wypierdzielić. Na szczęście nic się nie wysypało. Pozbierał się i mamrocząc coś pod nosem wrócił na miejsce.
-Prosze- powiedział wyciągając najmniejszą marchewkę i podał mi ją. Najmniejszą?!
-No chyba cie głowa boli!
-Może troszeczkę-podrapał się po brodzie
-Dawaj to-wyciągnęłam ręke po miskę
-Nie-pokazał język i ugryzł kawałek warzywa.
-Grr-zawarczałam i rzuciłam się na niego.Zaczął się odsuwać i wyciągać ręke z miską byle dalej ode mnie dodatkowo drugą trzymał mnie żebym nie wstała. Prawie wylecieliśmy na przejście między fotelami. Louis spojrzał na siedzącego obok Liama, który od razu zrozumiał o co chodzi i wziął miskę. Dzięki temu niebieskooki miał wolną rękę  co dobrze wykorzystał i zaczął mnie łaskotać
-Dlaczego się nie śmiejesz?-zdziwił się
-Nie mam łaskotek-wystawiłam język
-Oh czyżby?-spytał z błyskiem w oku i teraz to on rzucił się na mnie. Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.
-A jednak!-uśmiechnął się triumfalnie i kontynuował łaskotanie mnie.
-Do-do-braa prze-przest-tań- wydyszałam przez śmiech
-Prosze nie przy ludziach. Poczekajcie aż będziemy w hotelu-jęknął Harry wyglądając znad mojego fotela. Rzeczywiście mogło to wyglądać dziwnie. Lou siedział na mnie i łaskotał co wiązało się z tym,że jego ręce były praktycznie wszędzie. Zawstydzony odchrząknął i wrócił na swoje miejsce. Poprawiłam bluze i zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu mojej gumki. Przecież nie rozpłynęła się w powietrzu. Gdzieś tu musi być
-Tego szukasz?-usłyszałam głos Hazzy, który nadal mnie obserwował. Spojrzałam na niego lekko mrużąc oczy. W palcach obracał moją zgubę.
-Po co..-zaczęłam,ale powstrzymałam się- Wiesz co.. Nie chcę tego wiedzieć
Wyszczerzył ząbki,oddał mi gumke i usiadł. Zebrałam włosy i ponownie zrobiłam wysokiego kucyka. W tym czasie Louis odzyskał marchewki. Kiedy spostrzegł,że na niego patrzę odwrócił się plecami zasłaniając mi dostęp do miski.
-Nie zaczynaj znowu-jęknęłam. Widząc,że nie mam ochoty na jego głupie żarty poddał się i usiadł normalnie. Wyciągnęłam rękę a on zabrał miskę z pola mojego zasięgu
-Louis-zaczęłam groźnie
-Żartowałem przecież-zaśmiał się melodyjnie. Kolejne 2 godziny spędziliśmy na chrupaniu marchewek i gadaniu o głupotach.
*
Nudziło mi się i to strasznie. Louis grzebał w telefonie. Zapewne pisał z Hannah. Niall jadł coś, co przed chwilą przyniosła mu stewardesa. Liam poszedł do łazienki. Zayn spał na ramieniu również śpiącego Harrego, a ja nie miałam zbytnio co ze sobą zrobić. Spać mi się nie chciało a na słuchanie muzyki nie miałam ochoty. Mój wzrok padł na leżącą na ziemi torbę. Podniosłam ją i zajrzałam do środka. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to żelki. Rozejrzałam się, czy nikt, a w szczególności pewien farbowany blondyn nie patrzy. Cichutko otwarłam paczkę. Wyciągnęłam książkę. Usadowiłam się wygodnie i podjadając żelki zatopiłam się w lekturze.
___________________________
Hey kochani! ;D
Nie wiem jak wam,ale mi ten rozdział się nie podoba. Teraz jak to napisałam ta akcja z marchewkami mi tu nie pasuje, ale trudno, niech już zostanie.
Ferie mi się kończą, więc nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział.
Te trzy rozdziały w dwa tygodnie to i tak dużo jak na mnie xd

Muszę się wam jeszcze pochwalić.. ;)
Wczoraj(7.02) minął rok odkąd zostałam Directionerką.
Równy rok odkąd ta piątka debili na stałe zagościła w moim serduchu ;3
Oczywiście znałam ich już wcześniej,bo od wakacji 2011 praktycznie co chwile widziałam WMYB w telewizji,ale zbytnio za tym nie przepadałam.
Sama sie sobie dziwie... Jak ja mogłam ich wcześniej nie lubić o.O
Właściwie nawet nie wiem jak to sie stało,że sie do nich przekonałam..Zaczęłam szukać ich w necie,oglądać fotki, xfactor, video diary i jakoś wpadłam ;3

Nie mogę uwierzyć,że ten rok minął tak szybko... Mam nadzieję,że wytrwam przy nich jeszcze długo,długo,długo ♥

Czytasz=zostaw komentarz ;)

Do następnego! xx

sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 15

-Tori wszystko w porządku?- spytał zmartwiony Niall
-Tak tak-odparłam szybko ścierając łzy. Tak naprawdę nie było, ale oni nie muszą o tym wiedzieć. Nie będę zadręczać ich moimi problemami. Dla nich to przecież nic ważnego.Nie znali go. Nie znają- poprawiłam się w myślach. Dlaczego mówię o nim w czasie przeszłym? Przecież on żyje.. Tak jakby...
Poczułam jak ktoś obejmuje mnie ramieniem. Uniosłam oczy i napotkałam czekoladowe tęczówki Malika. Uśmiechnęłam się lekko co on odwzajemnił i przyciągnął mnie bliżej do siebie. Tego w tej chwili potrzebowałam. O nic nie pytał, po prostu przytulił. W jego ramionach czułam się bezpiecznie.
Do końca szliśmy w ciszy. Ale nie była to ta cisza z rodzaju krępujących. Nikt nie chciał się odzywać. Każdy zatopiony był w swoim własnym świecie.
*
 Tak jak myślałam pod moim domem byliśmy dziesięć po drugiej. Szybko pożegnałam się z chłopakami i weszłam do środka. Dopiero po przekroczeniu progu mojego pokoju zorientowałam się,że ciągle mam na sobie bejsbolówkę Zayna. Uśmiechnęłam się pod nosem,ściągnęłam ją i położyłam na łóżku. To teraz trzeba się spakować.. Może lepiej najpierw wezmę prysznic. Tak też zrobiłam. Weszłam do łazienki i spięłam włosy w niedbałego koka. Rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Odkręciłam kurek a moje ciało oblał strumień ciepłej wody. Rozluźniłam się i po jakiś 15 min skończyłam. Wytarłam się dokładnie puchatym ręcznikiem,założyłam bieliznę a na to przydużą zjeżdżającą na jedno ramię koszulka ze Spongebobem. Opuściłam łazienkę i otworzyłam moją ogromną szafę. Z pod łóżka wytachałam olbrzymią walizkę, rozpięłam ją i podpierając się pod boki wróciłam pod szafe. Panował tu straszny nieład. Chyba najłatwiej będzie jeśli wywalę wszystko na podłogę. Jak pomyślałam tak zrobiłam i już po chwili siedziałam po turecku otoczona ciuchami.
*
Pakowanie zajęło mi ponad godzinę. Skończyło się tak,że miałam dwie duże walizki i sportową torbę podróżną do której spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, czyli laptopa, aparat, portfel, jakąś książkę o wampirach i kilka paczek moich ulubionych żelek. Swoją drogą to mam niezły zapas w pokoju. Żeby tylko Niall nigdy tego nie odkrył. Wstałam z podłogi i spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej. Wskazywał 4:28. Cholera! Przecież o 5 mieliśmy być na lotnisku! Pognałam do łazienki. Wykonałam wszystkie potrzebne czynności i wróciłam do pokoju. Czeka nas dość długi lot, więc postawiłam na wygodę. Ubrałam luźne, szare spodnie dresowe, białą bokserkę, czarne trampki za kostkę a na szyję założyłam białe słuchawki. Włosy spięłam w wysokiego kucyka i byłam gotowa.
-Tori? Jesteś gotowa?-usłyszałam głos mamy-Chodź na śniadanie!
-Już ide mamo!-odkrzyknęłam
Wywlokłam walizki na korytarz. Spojrzałam na schody. A co się będę męczyć? Któryś tu przyjdzie i je zniesie. Tak wiem,jestem okropna. Zaśmiałam się i wróciłam po torbę. Przewiesiłam ją sobie przez ramie i do jednej z kieszonek wsadziłam mojego białego iPhona. Już miałam wychodzić,ale mój wzrok przyciągnęła leżąca na łóżku bejsbolówka. Jako że było chłodno założyłam ją. Po raz kolejny poczułam jego perfumy a uśmiech sam wkradł mi się na usta.
-Victoria!
-Idę!
Szybko zeszłam do kuchni i usiadłam przy stole a mama podała mi talerz pełen naleśników z syropem klonowym. Pyszności.
Ledwo zdążyłam zjeść a rozdzwonił się mój telefon.
-Halo?-odebrałam nie patrząc kto dzwoni. Ostatnio często tak robię.
-Jest 5 a was nie ma na lotnisku- usłyszałam zdenerwowany głos Paula
-No wieeem.. Przepraszam
-Macie szczęście,że to przewidziałem.. Samolot jest o 6. Pospieszcie się!-zakończył połączenie.
-Kto dzwonił?-zaciekawiła się moja rodzicielka
-Paul i kazał się pospieszyć bo czeka już na lotnisku
-Oh nie mogę uwierzyć,że się na to zgodziłam-westchnęła- Moja córeczka wyjeżdża na dwa tygodnie do Miami z piątką nie do końca zrównoważonych psychicznie chłopców.
-Maaamo- jęknęłam słysząc to określenie
-No dobrze czwórką. Liam jako jedyny jest dojrzały.- zaśmiała się a ja teatralnie przewróciłam oczami. Może o tym nie wspominałam, ale poznała ich jakiś czas temu.. Rozległo się pukanie do drzwi. Pobiegłam otworzyć i ujrzałam w nich właśnie Liama.
-Cześć!-przywitał mnie z uśmiechem. Po chwili jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. Spowodowała to zapewne górna część garderoby jego przyjaciela,którą miałam na sobie.
-Hej!Wejdź!
-Gotowi?-spytałam kiedy przekroczył próg
-No właśnie nie bardzo. Chłopaki strasznie sie grzebią. Paul nas zabije.
-Przed chwilą dzwonił, już czeka
-Dzień dobry!- Liam przywitał moją mamę,która właśnie wyszła z kuchni
-Dzień dobry-odpowiedziała z uśmiechem.
-Pomożesz?-zwrócił się do mnie- Prędzej posłuchają ciebie niż mnie. Nie mam już do nich siły...-westchnął
-Jasne, ale jak zniesiesz moje walizki-wyszczerzyłam się
-Tori!-szturchnęła mnie mama
-No co?
Nie odpowiedziała tylko pokręciła głową. Payne skoczył na górę i wrócił z moimi walizkami.
-Coś mi się należy-wyszczerzył się i postukał palcem w policzek
-Dziękuje-zaśmiałam się i cmoknęłam go we wskazane miejsce
-Idziemy?-spytał
-Ty idź, ja zaraz przyjdę.
Wyszedł razem z moimi rzeczami i wpakował je do czekającego już pod domem mini busika. Odwróciłam się do mojej rodzicielki. Miała łzy w oczach.
-Będę tęsknić-powiedziała
-To tylko dwa tygodnie..
-I tak dużo.. Uważaj tam na siebie i nie rób nic głupiego, dobrze?
-Jasne
-Kocham Cię córciu-przytuliła mnie
-Ja ciebie też
-Zadzwoń od razu jak dolecicie-rozkazała
-Dobrze.. Muszę już iść- powiedziałam odrywając się od niej -Pa mamo!
Pomachałam jej i przebiegłam przez ulicę do domu chłopaków. Weszłam jak do siebie. Po co pukać? Oni i tak nie ruszą tyłka żeby otworzyć. Przed oczami śmignął mi Harry w samych bokserkach i kanapkę w ręce a za nim z kuchni wyleciał Nialler. Obaj dziko wrzeszczeli.
-Chłopcy spokój!-wydarłam się. W sekundzie zatrzymali się i spojrzeli na mnie-Już powinniśmy być na lotnisku! Harry ubierz się! Ruchy!!
-Tak jest kapitanie!- loczek zasalutował i pobiegł na górę.
-Niall pomóż może Liam'owi- wskazałam chłopaka, który brał właśnie jedną z walizek i niósł ją do busika. Horan pokiwał głową i poszedł w jego ślady. Okey to jeszcze Lou i Zayn. Weszłam na górę i do łazienki skąd dochodziły jakieś krzyki. Dostałam dzikiego napadu śmiechu. Otóż przed lustrem przepychało się pozostałe 2/5 One Direction. Spojrzeli na mnie jak na idiotkę i kontynuowali swoją kłótnię.
-Serio? Kłócicie się o żel do włosów?-zawołałam przez śmiech.-Błagam was!
-Tori powiedz mu coś!-jęknął Zayn-On mi cały wykorzystał- pomachał pustym opakowaniem- I jak ja mam teraz ułożyć włosy?!
-Nijak! Nie mamy czasu. Już powinniśmy być na lotnisku.
-Ale..
-Zayn-przerwałam mu- A nie możesz po prostu założyć czapki?
-To jest myśl!-zawołał i wybiegł z pomieszczenia by po chwili wrócić z szarą czapką z daszkiem na głowie.
-I jak?-spytał
-Dobrze, a teraz.. Ruchy!
Zeszliśmy na dół gdzie pozostali już na nas czekali.
-Gotowi?-spytał Daddy
-Tak!-odpowiedzieliśmy chórem i wyszliśmy z domu
-Ej!-Zayn pociągnął mnie za rękaw-Moja bejsbolówka..
Dopiero teraz to zauważył? Brawo za spostrzegawczość Malik.
-Do twarzy ci w niej- wyszczerzył się i poruszał brwiami
-Taa dzięki-zaśmiałam się
-Wsiadacie!-pogonił na Louis i usiadł z przodu. Szybko wsiedliśmy na tył i kierowca ruszył.
*
Po 20 min byliśmy na lotnisku. Całe szczęście,że nie było korków. Zabraliśmy swoje rzeczy i weszliśmy do środka. Od razu podszedł do nas Paul
-No nareszcie jesteście-zawołał gestykulując
-Cześć Paul nam też miło cię widzieć-powiedzieliśmy chórem. Spojrzeliśmy po sobie i wybuchnęliśmy śmiechem. Higgins westchnął zrezygnowany i przetarł dłonią twarz. Chciał coś powiedzieć, ale uprzedził go głos z głośników informujący że za kilka minut startuje nasz samolot.
Przeszliśmy przez odprawę i udaliśmy się do samolotu. Okazało się że lecimy biznes klasą. Nie było aż tak dużo ludzi, więc mogłam spokojnie wybrać miejsce. Rozsiadłam się wygodnie w fotelu i wyjrzałam przez okienko. W stronę samolotu biegł Niall wymachujący batonikiem. Parsknęłam śmiechem.Nawet nie zauważyłam, że go nie ma. Jeszcze chwila i polecielibyśmy bez niego. Zdyszany blondynek wbiegł na pokład i zaczął się rozglądać w poszukiwaniu miejsca. Zobaczył mnie i z wielkim uśmiechem ruszył w moją stronę. Kiedy był prawie na miejscu wylądował na ziemi. Nad nim stał Zayn z miną niewiniątka. Zanim Nialler zdążył pozbierać się z podłogi mulat zwinnie go wyminął i zajął miejsce obok mnie. Horan zjechał go wściekłym spojrzeniem i usiadł obok Liama, a Malik szczerzył się jak głupi do sera. Walnęłam go w ramię
-Ała! Za co to?- spojrzał na mnie
-Oj ty już dobrze wiesz za co
-Proszę zapiąć pasy, za chwilę startujemy - rozległ się głos stewardessy. Wykonałam polecenie i wyjrzałam przez okno. Samolot wystartował i wzniósł się w powietrze. Przed chwilę podziwiałam coraz to zmniejszające się widoki. Ponownie usłyszeliśmy głos stewardessy informujący,że można odpiąć pasy. Odpięłam się i rozłożyłam wygodnie na fotelu. Założyłam na uszy słuchawki i podłączyłam do nich telefon. Wsłuchując się w moje ulubione piosenki szybko zasnęłam.
_____________
Hejo mordeczki ^^
Co myślicie o tym rozdziale?
Następny nie wiem kiedy..
Postaram się jak najszybciej za niego zabrać. Mam już w głowie wstępny plan, ale znając moje szczęście znowu nie będę potrafiła ubrać tego w słowa...

Czekam na wasze komentarze! <3

Do następnego! xx
 
  


czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 14

-Chodź do nas, chodź...-słyszałam jakieś szepty. Otworzyłam oczy a głosy nasiliły się
-Chodź,chodź,chodź!
Powoli wstałam. Wokół panowała grobowa cisza i ciemność. Pokręciłam głową. Pewnie wyobraźnia płata mi figle. Rozejrzałam się,ale było zbyt ciemno żebym mogła cokolwiek zobaczyć. Byłam sama. Czyżby mnie tu zostawili? Nie, na pewno nie. Pewnie chcą zrobić mi głupi kawał. Nie dam się tak łatwo nabrać! Z powrotem  usiadłam na kanapie i przymknęłam oczy.Głosy wróciły.
-Chodź,chodź,chodź do nas!
-Zayn?Harry?Niall?Wiem,że to wy!-zawołałam-To nie jest śmieszne! Wychodźcie w tej chwili!-mój głos lekko zadrżał. Odpowiedziała mi cisza. Przerażająca cisza.
-Chłopcy?-mój głos już całkowicie drżał. Powoli wpadałam w panikę. Spokojnie,oddychaj-powtarzałam w myślach żeby się uspokoić.
-Chodź,chodź,chodź,chodź,chodź!
Złapałam się za głowę. To się nie dzieje naprawdę! To tylko twoja wyobraźnia!- próbowałam się przekonać chodź część mnie upierała się,że jest inaczej
-Chodź,chodź!
Głos stawał się coraz bardziej natarczywy. Dudniło mi w głowie. Dłużej tego nie zniosę! Poddałam się i ruszyłam za głosem. Na ślepo wyszłam z salonu. Szłam przed siebie dotykając ścian. W pewnym momencie trafiłam na coś mokrego. Szybko odskoczyłam i uniosłam dłoń. Poczułam miedziany zapach. Krew. Dużo krwi. Zrobiło mi się niedobrze
-Chodź, chodź!
Z trudem przełknęłam gule w gardle i otarłam palce o jeansy. Chciałam uciekać,ale nie potrafiłam się ruszyć
-Chodź,chodź..
Czułam jakby tajemnicza siła popychała mnie do przodu.Wbrew sobie ruszyłam. Po kilku krokach znalazłam się pod drzwiami prowadzącymi prawdopodobnie do piwnicy. Otworzyłam je i poczułam nieprzyjemny zapach stęchlizny. W dół prowadziły strome schodki. Stanęłam na pierwszym z nich a drzwi zamknęły się za mną z hukiem. Zaczęłam szarpać za klamkę. Ani drgnęła. Uderzyłam ręką w drzwi i wybuchnęłam histerycznym śmiechem. To sie nie dzieje naprawdę. Usiadłam chowając twarz w dłoniach. To tylko zły sen. Zaraz obudzę się w swoim łóżku. Uszczypnęłam się i powoli otwarłam oczy. Nadal byłam w piwnicy.
-Pomocy!-usłyszałam czyjś głos. Wydawał mi się znajomy, ale nie wiedziałam kto to. Nie mogłam się skupić.
-Ratunku!
Tym razem rozpoznałam głos. Zbiegłam na dół. Stałam w ciemnym,zimnym korytarzu. Wyglądał, jakby był wykuty w skale. Przede mną przeszła postać w długiej czarnej pelerynie. Nie.. Przeszła to złe słowo. Jej stopy nie dotykały ziemi. Płynęła. I wygląda na to,że mnie nie zauważyła. Najciszej jak potrafiłam ruszyłam za nią. Doprowadziła mnie do końca korytarza i zniknęła w ścianie. Przecież to niemożliwe. Przejechałam po niej palcami a ta zadrgała. Tajemne przejście? Kierowana impulsem przeszłam przez ścianę. To co znajdowało się po drugiej stronie nie mieściło się w ludzkiej psychice.
Byłam w jaskini okrytej czerwoną poświatą. Wszędzie było pełno zakapturzonych postaci. Schowałam się za wystającą z ziemi skałę. Mój wzrok przyciągnął stojący na środku jakby ołtarz, a raczej leżące na nim ciało. Nie wiedziałam kto to,ale miałam złe przeczucia. Musiałam podejść bliżej. Musiałam zobaczyć. Domyślałam się,ale nie potrafiłam tego do siebie dopuścić.Wiedziałam,że on nie żyje. Mimo wszystko musiałam się upewnić. Wyszłam z mojej kryjówki i powoli podeszłam do niego. Od pasa w górę zakryty był czerwonym materiałem. Drżącą ręką uniosłam rąbek i natychmiast go puściłam. Zakryłam usta żeby nie zacząć krzyczeć. Przejechałam ostrożnie po jego ręce i zdecydowanym ruchem odkryłam głowę. To tyło silniejsze ode mnie. Jęk rozpaczy sam wyrwał mi się z ust.
Wcześniej wydawało mi się,że są ślepe, teraz jednak wszystkie stwory zwróciły na mnie swoją uwagę. Ściągnęły kaptury. Miały zniekształcone bezwłose czaszki i wyłupiaste czerwone oczy. Wydały z siebie nieludzki dźwięk i ruszyły w moją stronę. Nie miałam dokąd uciec. Było ich zbyt wiele.Mogłam jedynie opóźnić to co nieuniknione. Rzuciłam ostatnie spojrzenie na ciało mojego blondwłosego przyjaciela i zaczęłam się cofać. Potknęłam się i upadłam. Spojrzałam na przeszkodę i wrzasnęłam. O Boże. Harry. Dotknęłam jego twarzy. To było więcej niż pewne,że spotkało go to samo co Nialla.
-Nie uciekaj..Chodź,chodź..
Wróciły szepty, które słyszałam już wcześniej. Więc to byli oni.. Wiedziałam,że nie mogę się poddać. Muszę znaleźć Zayna. I wtedy go zobaczyłam.Stał parenaście metrów ode mnie nad czymś co wyglądało jak przepaść. Chwiał się i wyglądał jak obłąkany. Chciałam do niego podbiec,ale to coś złapało mnie za ramię. Wstrząsnął mną dreszcz obrzydzenia. Wyrwałam mu się,ale to już zdążyło wbić mi w rękę długie,ostre pazury. Syknęłam z bólu. Zostały duże dziury, które bardzo szybko wypełniły się krwią. Ścierpła mi ręka,ale nie to było teraz najważniejsze. Dostałam się do mulata. Patrzył na mnie tępo cały czas kołysząc się. To było przerażające. Nagle przechylił się i zleciał.
-Zayn!-chciałam wrzasnąć ale z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Nie czułam ręki. Spojrzałam w dół. Była cała we krwi a na ziemi powstała już niewielka kałuża. Zakręciło mi się w głowie a obraz rozmazał się.
-Nieeee-usłyszałam zbiorowy, nieludzki syk a potem poczułam jak miękną mi kolana i spadam w dół.
Coraz niżej, niżej i niżej...
*
Otworzyłam oczy gwałtownie zaciągając się powietrzem. Znajdowałam się w salonie na kanapie z głowa na kolanach słodko śpiącego Zayna. A więc to był tylko zły sen. Serce waliło mi jak oszalałe. Wzięłam głęboki oddech i powoli wypuściłam powietrze w celu uspokojenia się. Uniosłam się do pozycji siedzącej i wyjrzałam przez okno. Było już ciemno. Aż tak długo spałam? I gdzie Harry i Niall? Ogarnęłam wzrokiem salon. Tu ich nie było. Chciałam z powrotem się położyć,ale mój wzrok przyciągnął jakiś ruch w rogu pokoju. Zmrużyłam oczy żeby lepiej widzieć, ale nic tam nie było. Westchnęłam i położyłam się. Powietrze nade mną zdawało się drgać. W tym miejscu pojawiła się biała poświata. Zamrugałam kilkakrotnie,ale to nic nie dało. Wyłoniła się z niej twarz dziewczynki. Spokojna i miła. jednak z każdą chwilą jej rysy twardniały. teraz wyglądała na niewiele starsza ode mnie. Patrzyła na mnie a ja nie mogłam się ruszyć
-Kim jesteś?-wyszeptałam przerażona. Zignorowałam to i dalej patrzyła się mrożącym krew w żyłach spojrzeniem.
-Wynoście się stąd!-rozkazała i zniknęła
*
Powoli otworzyłam oczy i zaciągnęłam się zimnym, nieco stęchłym powietrzem. Coś ciekło mi po twarzy. Dotknęłam dłonią policzka. Płakałam? Musiało śnić mi się coś naprawdę strasznego, bo zazwyczaj nie płaczę przez sen. Spróbowałam sobie cokolwiek przypomnieć lecz w głowie miałam pustkę. Towarzyszyło mi tylko uczucie przerażenia i chęć jak najszybszego opuszczenia tego miejsca. Jęknęłam próbując się przeciągnąć. Było mi strasznie niewygodnie. Rozejrzałam się.W mój brzuch wtulony był słodko śpiący Nialler, na nim leżał Harry a ja sama opierałam się o klatkę piersiową Zayna, który spał w pozycji półleżącej na brzegu kanapy. Temu to dopiero musiało być niewygodnie. Chciałam wstać,ale Niall skutecznie mi to uniemożliwiał.
-Nialler-jęknęłam potrząsając lekko chłopakiem. Nic to nie dało. 
-Chłopcy wstawajcie!-zawołałam. Harry i Zayn obudzili się i zdezorientowani zaczęli się rozglądać. Wyglądali słodko. Tacy nie ogarnięci z ledwo otworzonymi oczami.
-Jak śmiesz mnie budzić podła istoto?- mruknął Hazza patrząc na mnie groźnie. Jednak nie wyszło mu to najlepiej gdyż na moje usta wkradł się szeroki uśmiech.
-Niall-zaczęłam potrząsając blondaskiem-Wstawaj albo chłopcy zaraz zjedzą ci wszystkie naleśniki.
Miałam nadzieję,że to podziała i nie myliłam się
-Naleśniki?-momentalnie uniósł głowę.-Ej tu nie ma naleśników-mruknął ze smutną miną podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Niestety,ale jak chcesz naleśniki to lepiej zabierajmy się stąd-powiedziałam spoglądając w okno. Na dworze było prawie ciemno.
-Chwila-jęknął Zayn i zaczął się przeciągać i wykonywać rękami jakieś dziwne ćwiczenia. Patrzyliśmy na niego jak na idiotę.
-No co? Zdrętwiałem...
-Chodźmy już. Głodny jestem-powiedział nasz głodomorek wstając. Uczyniliśmy to samo i opuściliśmy dom. Kiedy wyszliśmy na świeże powietrze opuściły mnie te dziwne uczucia. Teraz  pragnęłam tylko jak najszybciej znaleźć się w domu.
*
-Na pewno wiesz dokąd idziemy?-po raz kolejny spytał mnie Harold
-Tak!-warknęłam. Byłam nieźle wkurzona. Chłopcy co chwile marudzili. Normalnie gorzej niż z dziećmi. Było już ciemno a drogę oświetlała tylko połowa tarczy księżyca i mrugające uliczne latarnie. Skręciłam w lewo i zatrzymałam się
-Co jest?-zdziwił się Zayn
-Nic-mruknęłam-Wydawało mi się że coś słyszałam...
-Może lepiej się nie zatrzymujmy?-poprosił Nialler. Rozumiałam go. Też się bałam. Ta dzielnica nie jest zbytnio przyjemna, zwłaszcza nocą. Oczywiście mogliśmy wybrać bezpieczniejszą i bardziej uczęszczaną przez ludzi ulicę,ale to wiązało się z pójściem na około a nam zależało na jak najszybszym dotarciu do domu. Przyspieszyliśmy kroku. Nagle coś zaszeleściło i z kosza na śmieci wyskoczył dziko syczący kot.
-Dobry kotek... Nie ruszaj nas.-zaczął mamrotać Harry. Kot miauknął, przebiegł na drugą stronę ulicy i wskoczył w krzaki. To było dziwne.. On umie rozmawiać ze zwierzętami?
Styles wypiął dumnie pierś.
-Nie patrz tak.. Uwielbiam koty a one mnie-wyszczerzył się do mnie. Westchnęłam i ignorując jego wypowiedź ruszyłam przed siebie. Szybko mnie dogonili
-Która właściwie godzina?-spytałam po chwili ciszy
-Jest... 1:03-odpowiedział Zayn patrząc na zegarek. Cudownie.. Zanim dojdziemy będzie koło 2 a na lotnisku mamy być o 5. Dodatkowo trzeba się jeszcze spakować co wcale nie jest takie łatwe jak się wydaje. Witaj bezsenna nocy..
Zerwał się wiatr. Przeszła mnie gęsia skórka. Potarłam ramiona. Zayn bez słowa zdjął swoją czarną bejsbolówkę i podał mi ją.
-Nie dzięki-uśmiechnęłam się chociaż było mi zimno.
-Zakładaj i nie marudź. Nie chcę żebyś się przeziębiła
-A ty?
-Nic mi nie będzie- posłał mi swój słodki uśmiech i założył bluzę na moje zmarznięte ramiona. Czyż on nie jest kochany? Naprawdę wspaniały przyjaciel.Usłyszałam jak loczek prycha pod nosem. Posłałam mu zdziwione spojrzenie. Uśmiechnął się do mnie ukazując tym swoje urocze dołeczki i szybko odwrócił wzrok. Nie zwracają na niego dłużej uwagi zapięłam się po samą szyję zaciągając się zapachem ciepłej bluzy Malika. Uwielbiam jego perfumy. Są takie męskie ale zarazem delikatne. Drake używał wiele ostrzejszych co mnie zawsze nieco drażniło. No właśnie... Drake... Chciałabym żeby tu teraz był. Brakuje mi jego uśmiechu, słodkich pocałunków, pełnego miłości wzroku zarezerwowanego tylko dla mnie.. Jego... Ale go nie ma i nie wiadomo czy jeszcze kiedykolwiek będzie. Był w tej cholernej śpiączce już prawie pół roku. Cały czas mam nadzieję,że się obudzi,ale wszystko ma swoje granice. To mnie po prostu męczy...Lekarze mówią,że jego stan jest bardzo dobry,że w każdej chwili może się obudzić, ale to się jednak nie dzieje i z każdym dniem tam nadzieja jest coraz słabsza. Wciąż go kocham,ale ileż można czekać? Przecież może być tak,że obudzi się za miesiąc, rok,dwa, a może wcale. A ja będę przez ten cały czas czekać? To traci sens... A co gdyby mnie nie pamiętał? Tego bym nie zniosła. Najlepiej byłoby gdybym to ja zapomniała... Ale mogę tak po prostu tego zrobić. Nie da się od tak wymazać prawie dwóch najszczęśliwszych lat życia. Tak... Tyle byliśmy razem nie licząc czasu od tego cholernego wypadku. Patrząc z perspektywy czasu mam wrażenie,że to moja wina. Mogłam się nie zgadzać. Nie wsiadać do tego pieprzonego samochodu. Posłuchać mamy i nie jechać. Przecież ona przez długi czas nie chciała się zgodzić! Mogłam odpuścić i uniknąć tego wszystkiego. Ale skąd mogłam wiedzieć co się stanie? No pytam się skąd?! Nie mogłam... Więc powinnam przestać się zadręczać i cieszyć się życiem.Żyć chwilą... Zapomnieć...Nie mogę... Nie potrafię...Nie chcę... Po moim policzku spłynęła łza a za nią następna i następna...

__________________________________
Heey kochani! <3
Dziękuje za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem! Te wszystkie miłe słowa naprawdę dodają pozytywnej energii!
Co do tego rozdziału...
Wyszedł mi przydługawy,ale to chyba dobrze ;D
Zadaję sobie sprawę z tego,że początek jest dziwny. Sama jestem zaskoczona,że napisałam coś takiego... Po prostu siedziałam na lekcji prawie zasypiając i nagle wpadło mi to do głowy... Wahałam się czy to dodać,ale dodaje i mam nadzieję,że za bardzo was nie wystraszyłam ;) 
Resztę pisałam dzisiaj o 3 w nocy, więc jeśli są jakiekolwiek błędy lub coś jest niejasne to przepraszam.
Rozdział 15 też mam już praktycznie gotowy. Jeśli chodzi o mnie to mogę go dodać nawet jutro,ale to zależy od was. ;)
25 komentarzy = Nowy Rozdział!
Do następnego! :) xx



          

niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 13

-No nie otwieraj tych drzwi-szepnęłam przerażona
-Ale wiesz że ona cie nie słyszy?-zapytał rozbawiony Harry.Bohaterka filmu otworzyła drzwi i w tym momencie wyskoczyła na nią jakaś dziwna postać.Cicho pisnęłam i schowałam twarz w jego ramieniu.
-Mięczak-zaśmiał się- A tak chciałaś horror...
-Spadaj.. Jestem dziewczyną-dźgnęłam go palcem w brzuch
-Serio?-zdziwił się-Nie wiedziałem..
-Debil-przewróciłam oczami
-Możecie być ciszej?-syknął jakiś koleś siedzący za nami. Styles odwrócił się i unosząc ręce w geście poddania szepnął 'sooorrryy'. Wyglądało to komicznie. Zaśmiałam się cicho pod nosem i wróciłam do oglądania filmu. Sięgnęłam po drugi kubek popcornu. Pierwszy wykorzystałam razem z Harrym na rzucanie w Hannah. Kiedy się odwracała udawaliśmy że nic nie robimy i w skupieniu oglądamy. Mieliśmy niezły ubaw dopóki loczek nie dostał od Lou sms o treści 'przestań'. Przecież wystarczyło żeby się odwrócił, ale ok, jego sprawa. Chyba się na nas fochnął...
-Chcesz?- Styles pomachał mi przed nosem długim czerwonym żelkiem. Chciałam wziąć ale zabrał go i zjadł.
-Żartowałem nie dam ci -pokazał język.Zmrużyłam groźnie oczy
-Dawaj to-wyciągnęłam ręke po opakowanie. Zaczął się odsuwać
-O dziękuje- powiedział siedzący obok niego Niall zabierając mu żelki.
-Ej no-Harry chciał odzyskać swoją własność
-A,a,a nie ma! Teraz to moje- pokiwał palcem i wsadził sobie do buzi trzy żelki na raz
Pokręciłam głową i z założonymi na piersiach rękami opadłam na siedzenie. Spojrzałam na siedzącego po mojej lewej Zayn'a. Przyglądał mi się.
-Co tak patrzysz?-szturchnęłam go lekko
-Hmm? Zamyśliłem się..-wysilił się na uśmiech
-Masz jeszcze żelki?
-Moooże...
-Dasz?-zrobiłam minę szczeniaczka. Przez chwilę przyglądał mi się z nikłym uśmiechem. W końcu wyciągnął żelki i podał mi opakowanie.
-Dzięki-uśmiechnęłam się
*
-Hannah skarbie! Masz coś we włosach!-zacmokał Styles kiedy wychodziliśmy z sali kinowej.
-Ugh!- blondynka zaczęła trzepać włosy wyciągając z nich resztki popcornu.
-Odprowadzisz mnie do domu?Oni są dla mnie nie mili-zwróciła się do Louisa robiąc przy tym smutną minę.
-Jasne kochanie.-powiedział i czule ją pocałował. Hannah spojrzała na mnie z podłym uśmiechem. Przewróciłam oczami zgrzytając zębami żeby nie wybuchnąć. Jak ona mi działa na nerwy!
-Spotkamy się w domu-kiwnął głową Lou. Złapali się za ręce i ruszyli w swoją stronę. Ta dziewczyna zepsuła mi cały humor. Zresztą jak zawsze kiedy się pojawia..  Ale mniejsza o nią... Jutro lecimy do Miami i tylko to się liczy. Już nie mogę się doczekać doczekać tamtejszej pogody, bo ta w Londynie jest lekko mówiąc przygnębiająca.
-Tori halo jesteś tu?-Niall pomachał mi ręką przed oczami
-Taa chodźmy.
Wyszliśmy z budynku i ruszyliśmy jak mi się wydawało w stronę domu.Zbytnio nie kontaktowałam. Chłopcy wygłupiali się a ja snułam się za nimi jak cień. Patrząc na nich zastanawiałam się jak to dalej z nami będzie. Chodzi mi o to,że jak nagrają ten teledysk i jeśli się to spodoba, a na pewno tak będzie, bo przecież są świetni to boję się,że o mnie zapomną. Staną się sławni, będą mieli wszystko,pieniądze, napalone fanki. To po co im wtedy będzie taka ja? Będą dawać koncerty,jeździć w trasy dookoła świata i nawet nie będą mieli czasu żeby tu przyjechać.Zdążyłam ich pokochać i nie chcę tego stracić... Tylko dzięki nim jeszcze jakoś się trzymam. Gdyby nie oni pewnie już dawno bym się załamała i siedziała teraz na łóżku pusto wgapiając się w sufit, o ile wcześniej nie podcięłabym sobie żył. Wstyd mi się teraz do tego przyznać, ale po wypadku przez jakiś czas ciełam się. Już tego nie robię,ale blizny zostały. To właśnie przez to albo może raczej dzięki temu jakoś na początku maja zrobiłam na nadgarstkach tatuaż "Stay Strong".To nie był mój pierwszy tatuaż,ale o innych opowiem może kiedy indziej.
Nagle poczułam krople wody na głowie. Zaraz będzie padać.. Westchnęłam i rozejrzałam się
-Gdzie my do cholery jesteśmy?!
 Na dźwięk mojego głosu chłopcy przestali się wygłupiać i podobnie jak ja zaczęli się rozglądać. Okolica była dziwna. Nieco zniszczone domy, a za nimi zaniedbane ogrody. Po drugiej stronie ulicy stał stary samochód bez opon i szyb. Nigdzie nie było widać żywej duszy a przecież jest środek dnia..
-To nie nasza wina!-zaczął tłumaczyć Harry
-Niedawno się wprowadziliśmy! Nie znamy okolicy!-podłapał Zayn
-No właśnie!-przytaknął Niall
-Trzeba było prowadzić a nie bujać w obłokach!
Tak Harry najlepiej całą winę zwalić na mnie! Gdyby mój wzrok potrafił zabijać Styles byłby w tej chwili trupem.
-Nie bij!-uniósł ręce i chował się za Horanem. Zmrużyłam oczy i pokręciłam głową z politowaniem.
-Ej patrzcie!-Nialler wskazał coś za nami. Odwróciłam się. Na końcu ulicy stał stary dom. Część okien miał powybijanych a gdzie nie gdzie odpadający tynk.
-Chodźmy tam!-zawołał Styles z diabelskim błyskiem w oku.
-Pojebało cię? Nie wejdę tam!-cofnęłam sie o dwa kroki.
-No ej! Zayn pójdzie,prawda? A przecież...
-Styles!-warknął mulat nie pozwalając mu dokończyć
-Nigdzie nie idę. Lepiej poszukajmy drogi do domu-dodał.   
-No weźcie..-loczek nie dawał za wygraną. Przez niebo przeszła błyskawica i zaczęło padać. No dzięki. Spojrzałam w górę marszcząc brwi.
-Błagam powiedźcie,że macie parasol.- jęknął Zayn zasłaniając włosy swoją bejsbolówką. Parsknęłam śmiechem. Spojrzał na mnie mrużąc oczy.
-To co idziemy?-spytał Harry odgarniając swoje mokre loczki do tyłu. Gdzieś niedaleko nas uderzył piorun. Wzdrygnęłam się.
-Tak-odpowiedział Niall i razem ruszyli w stronę strasznego domu.Widząc,że za nimi nie idziemy zatrzymali się.
-Serio wolicie tu moknąć?-uniósł brwi
-Tori no chodź.. Obronię cię!-Hazza wypiął dumnie pierś uśmiechając się przy tym uroczo.  No i jak tu mu odmówić?
-No dobra..-westchnęłam i podeszłam do nich.
-Zayn?-odwróciłam się. Zagryzł wargę i powoli ruszył się z miejsca. W tej chwili deszcz przeszedł w oberwanie chmury.
-Ruchy!-wrzasnęłam i biegiem ruszyliśmy do tego domu. Dobiegliśmy do wejścia i schowaliśmy się pod daszkiem.
-Moje włosy... Całe oklapły- mulat zaczął jęczeć. Wywróciłam oczami.
-Stary.. Zachowujesz się gorzej niż dziewczyna-mruknął Harry otrzepując włosy na co Zayn posłał mu wściekłe spojrzenie. Spojrzałam na loczka. Mokra koszulka opinała mu się na ładnie wyrzeźbionym ciele. Wyglądał sexy,bardzo sexy. Uniosłam głowę i napotkałam jego wzrok. Miał niesamowicie hipnotyzujące oczy. Pochylił się lekko w moją stronę uśmiechając się nieziemsko. Na chwile utonęłam w jego pięknych zielonych tęczówkach.
-To wchodzimy czy zmieniliście zdanie?-spytał Niall. Oblałam się rumieńcem i szybko spuściłam głowę. 'Tori opamiętaj się. Jesteście przyjaciółmi i niech tak zostanie.' - Skarciłam się w myślach. Harry jako najodważniejszy z naszej czwórki złapał za klamkę i otworzył drzwi.
-Halo?-zawołał wsadzając głowę do środka. Odpowiedziała mu głucha cisza. Powoli przekroczyliśmy próg. W środku nie było tak źle jak myślałam. Całe szczęście,że nie było jeszcze ciemno. Po prawej stronie znajdowało się wejście do salonu, na wprost chyba kuchnia a z lewej niezbyt zachęcające schody. Wybraliśmy salon. Wszystkie meble ponakrywane były białymi prześcieradłami. Ściągnęliśmy jedno z dużej kanapy.
-Wychodzimy od razu jak przestanie padać,okey?-poprosiłam. Zayn i Niall zgodzili się a Harry zrobił niezadowoloną minę.
-Haroldzie czy zapomniałeś,że jutro rano lecimy do Miami?A musimy się jeszcze spakować?
-Oł zapomniałem-podrapał się po brodzie.-Dobra niech już przestanie padać-mówiąc to podszedł do okna i złożył ręce jak do modlitwy. Zaśmialiśmy się. Usiadłam na kanapie obok Malika. Przeszedł mnie dreszcz.Było mi cholernie zimno. Miałam na sobie tylko bokserkę i cienką koszule a do tego byłam cała mokra. Błagam żebym się tylko teraz nie rozchorowała.
-Chodź tu-powiedział Zayn rozkładając ręce. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową.Czując przyjemne ciepło jakie od niego biło przymknęłam powieki. Wdychając zapach jego perfum odprężyłam się i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

____________
Na wstępie chcę Was przeprosić za tak długą nieobecność. Chciałabym obiecać,że to się nie powtórzy,ale nie wiem jak wyjdzie. W tym tygodniu w szkole wystawiają oceny i muszę skupić się poprawach,więc za kolejny rozdział zabiorę się dopiero gdzieś za tydzień/dwa.

Długo nie mogłam się zabrać za napisanie tego rozdziału. Wreszcie mi się to udało i mam nadzieję,że się wam spodoba! Czekam na wasze komentarze! :)

Do następnego! xx