czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 14

-Chodź do nas, chodź...-słyszałam jakieś szepty. Otworzyłam oczy a głosy nasiliły się
-Chodź,chodź,chodź!
Powoli wstałam. Wokół panowała grobowa cisza i ciemność. Pokręciłam głową. Pewnie wyobraźnia płata mi figle. Rozejrzałam się,ale było zbyt ciemno żebym mogła cokolwiek zobaczyć. Byłam sama. Czyżby mnie tu zostawili? Nie, na pewno nie. Pewnie chcą zrobić mi głupi kawał. Nie dam się tak łatwo nabrać! Z powrotem  usiadłam na kanapie i przymknęłam oczy.Głosy wróciły.
-Chodź,chodź,chodź do nas!
-Zayn?Harry?Niall?Wiem,że to wy!-zawołałam-To nie jest śmieszne! Wychodźcie w tej chwili!-mój głos lekko zadrżał. Odpowiedziała mi cisza. Przerażająca cisza.
-Chłopcy?-mój głos już całkowicie drżał. Powoli wpadałam w panikę. Spokojnie,oddychaj-powtarzałam w myślach żeby się uspokoić.
-Chodź,chodź,chodź,chodź,chodź!
Złapałam się za głowę. To się nie dzieje naprawdę! To tylko twoja wyobraźnia!- próbowałam się przekonać chodź część mnie upierała się,że jest inaczej
-Chodź,chodź!
Głos stawał się coraz bardziej natarczywy. Dudniło mi w głowie. Dłużej tego nie zniosę! Poddałam się i ruszyłam za głosem. Na ślepo wyszłam z salonu. Szłam przed siebie dotykając ścian. W pewnym momencie trafiłam na coś mokrego. Szybko odskoczyłam i uniosłam dłoń. Poczułam miedziany zapach. Krew. Dużo krwi. Zrobiło mi się niedobrze
-Chodź, chodź!
Z trudem przełknęłam gule w gardle i otarłam palce o jeansy. Chciałam uciekać,ale nie potrafiłam się ruszyć
-Chodź,chodź..
Czułam jakby tajemnicza siła popychała mnie do przodu.Wbrew sobie ruszyłam. Po kilku krokach znalazłam się pod drzwiami prowadzącymi prawdopodobnie do piwnicy. Otworzyłam je i poczułam nieprzyjemny zapach stęchlizny. W dół prowadziły strome schodki. Stanęłam na pierwszym z nich a drzwi zamknęły się za mną z hukiem. Zaczęłam szarpać za klamkę. Ani drgnęła. Uderzyłam ręką w drzwi i wybuchnęłam histerycznym śmiechem. To sie nie dzieje naprawdę. Usiadłam chowając twarz w dłoniach. To tylko zły sen. Zaraz obudzę się w swoim łóżku. Uszczypnęłam się i powoli otwarłam oczy. Nadal byłam w piwnicy.
-Pomocy!-usłyszałam czyjś głos. Wydawał mi się znajomy, ale nie wiedziałam kto to. Nie mogłam się skupić.
-Ratunku!
Tym razem rozpoznałam głos. Zbiegłam na dół. Stałam w ciemnym,zimnym korytarzu. Wyglądał, jakby był wykuty w skale. Przede mną przeszła postać w długiej czarnej pelerynie. Nie.. Przeszła to złe słowo. Jej stopy nie dotykały ziemi. Płynęła. I wygląda na to,że mnie nie zauważyła. Najciszej jak potrafiłam ruszyłam za nią. Doprowadziła mnie do końca korytarza i zniknęła w ścianie. Przecież to niemożliwe. Przejechałam po niej palcami a ta zadrgała. Tajemne przejście? Kierowana impulsem przeszłam przez ścianę. To co znajdowało się po drugiej stronie nie mieściło się w ludzkiej psychice.
Byłam w jaskini okrytej czerwoną poświatą. Wszędzie było pełno zakapturzonych postaci. Schowałam się za wystającą z ziemi skałę. Mój wzrok przyciągnął stojący na środku jakby ołtarz, a raczej leżące na nim ciało. Nie wiedziałam kto to,ale miałam złe przeczucia. Musiałam podejść bliżej. Musiałam zobaczyć. Domyślałam się,ale nie potrafiłam tego do siebie dopuścić.Wiedziałam,że on nie żyje. Mimo wszystko musiałam się upewnić. Wyszłam z mojej kryjówki i powoli podeszłam do niego. Od pasa w górę zakryty był czerwonym materiałem. Drżącą ręką uniosłam rąbek i natychmiast go puściłam. Zakryłam usta żeby nie zacząć krzyczeć. Przejechałam ostrożnie po jego ręce i zdecydowanym ruchem odkryłam głowę. To tyło silniejsze ode mnie. Jęk rozpaczy sam wyrwał mi się z ust.
Wcześniej wydawało mi się,że są ślepe, teraz jednak wszystkie stwory zwróciły na mnie swoją uwagę. Ściągnęły kaptury. Miały zniekształcone bezwłose czaszki i wyłupiaste czerwone oczy. Wydały z siebie nieludzki dźwięk i ruszyły w moją stronę. Nie miałam dokąd uciec. Było ich zbyt wiele.Mogłam jedynie opóźnić to co nieuniknione. Rzuciłam ostatnie spojrzenie na ciało mojego blondwłosego przyjaciela i zaczęłam się cofać. Potknęłam się i upadłam. Spojrzałam na przeszkodę i wrzasnęłam. O Boże. Harry. Dotknęłam jego twarzy. To było więcej niż pewne,że spotkało go to samo co Nialla.
-Nie uciekaj..Chodź,chodź..
Wróciły szepty, które słyszałam już wcześniej. Więc to byli oni.. Wiedziałam,że nie mogę się poddać. Muszę znaleźć Zayna. I wtedy go zobaczyłam.Stał parenaście metrów ode mnie nad czymś co wyglądało jak przepaść. Chwiał się i wyglądał jak obłąkany. Chciałam do niego podbiec,ale to coś złapało mnie za ramię. Wstrząsnął mną dreszcz obrzydzenia. Wyrwałam mu się,ale to już zdążyło wbić mi w rękę długie,ostre pazury. Syknęłam z bólu. Zostały duże dziury, które bardzo szybko wypełniły się krwią. Ścierpła mi ręka,ale nie to było teraz najważniejsze. Dostałam się do mulata. Patrzył na mnie tępo cały czas kołysząc się. To było przerażające. Nagle przechylił się i zleciał.
-Zayn!-chciałam wrzasnąć ale z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Nie czułam ręki. Spojrzałam w dół. Była cała we krwi a na ziemi powstała już niewielka kałuża. Zakręciło mi się w głowie a obraz rozmazał się.
-Nieeee-usłyszałam zbiorowy, nieludzki syk a potem poczułam jak miękną mi kolana i spadam w dół.
Coraz niżej, niżej i niżej...
*
Otworzyłam oczy gwałtownie zaciągając się powietrzem. Znajdowałam się w salonie na kanapie z głowa na kolanach słodko śpiącego Zayna. A więc to był tylko zły sen. Serce waliło mi jak oszalałe. Wzięłam głęboki oddech i powoli wypuściłam powietrze w celu uspokojenia się. Uniosłam się do pozycji siedzącej i wyjrzałam przez okno. Było już ciemno. Aż tak długo spałam? I gdzie Harry i Niall? Ogarnęłam wzrokiem salon. Tu ich nie było. Chciałam z powrotem się położyć,ale mój wzrok przyciągnął jakiś ruch w rogu pokoju. Zmrużyłam oczy żeby lepiej widzieć, ale nic tam nie było. Westchnęłam i położyłam się. Powietrze nade mną zdawało się drgać. W tym miejscu pojawiła się biała poświata. Zamrugałam kilkakrotnie,ale to nic nie dało. Wyłoniła się z niej twarz dziewczynki. Spokojna i miła. jednak z każdą chwilą jej rysy twardniały. teraz wyglądała na niewiele starsza ode mnie. Patrzyła na mnie a ja nie mogłam się ruszyć
-Kim jesteś?-wyszeptałam przerażona. Zignorowałam to i dalej patrzyła się mrożącym krew w żyłach spojrzeniem.
-Wynoście się stąd!-rozkazała i zniknęła
*
Powoli otworzyłam oczy i zaciągnęłam się zimnym, nieco stęchłym powietrzem. Coś ciekło mi po twarzy. Dotknęłam dłonią policzka. Płakałam? Musiało śnić mi się coś naprawdę strasznego, bo zazwyczaj nie płaczę przez sen. Spróbowałam sobie cokolwiek przypomnieć lecz w głowie miałam pustkę. Towarzyszyło mi tylko uczucie przerażenia i chęć jak najszybszego opuszczenia tego miejsca. Jęknęłam próbując się przeciągnąć. Było mi strasznie niewygodnie. Rozejrzałam się.W mój brzuch wtulony był słodko śpiący Nialler, na nim leżał Harry a ja sama opierałam się o klatkę piersiową Zayna, który spał w pozycji półleżącej na brzegu kanapy. Temu to dopiero musiało być niewygodnie. Chciałam wstać,ale Niall skutecznie mi to uniemożliwiał.
-Nialler-jęknęłam potrząsając lekko chłopakiem. Nic to nie dało. 
-Chłopcy wstawajcie!-zawołałam. Harry i Zayn obudzili się i zdezorientowani zaczęli się rozglądać. Wyglądali słodko. Tacy nie ogarnięci z ledwo otworzonymi oczami.
-Jak śmiesz mnie budzić podła istoto?- mruknął Hazza patrząc na mnie groźnie. Jednak nie wyszło mu to najlepiej gdyż na moje usta wkradł się szeroki uśmiech.
-Niall-zaczęłam potrząsając blondaskiem-Wstawaj albo chłopcy zaraz zjedzą ci wszystkie naleśniki.
Miałam nadzieję,że to podziała i nie myliłam się
-Naleśniki?-momentalnie uniósł głowę.-Ej tu nie ma naleśników-mruknął ze smutną miną podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Niestety,ale jak chcesz naleśniki to lepiej zabierajmy się stąd-powiedziałam spoglądając w okno. Na dworze było prawie ciemno.
-Chwila-jęknął Zayn i zaczął się przeciągać i wykonywać rękami jakieś dziwne ćwiczenia. Patrzyliśmy na niego jak na idiotę.
-No co? Zdrętwiałem...
-Chodźmy już. Głodny jestem-powiedział nasz głodomorek wstając. Uczyniliśmy to samo i opuściliśmy dom. Kiedy wyszliśmy na świeże powietrze opuściły mnie te dziwne uczucia. Teraz  pragnęłam tylko jak najszybciej znaleźć się w domu.
*
-Na pewno wiesz dokąd idziemy?-po raz kolejny spytał mnie Harold
-Tak!-warknęłam. Byłam nieźle wkurzona. Chłopcy co chwile marudzili. Normalnie gorzej niż z dziećmi. Było już ciemno a drogę oświetlała tylko połowa tarczy księżyca i mrugające uliczne latarnie. Skręciłam w lewo i zatrzymałam się
-Co jest?-zdziwił się Zayn
-Nic-mruknęłam-Wydawało mi się że coś słyszałam...
-Może lepiej się nie zatrzymujmy?-poprosił Nialler. Rozumiałam go. Też się bałam. Ta dzielnica nie jest zbytnio przyjemna, zwłaszcza nocą. Oczywiście mogliśmy wybrać bezpieczniejszą i bardziej uczęszczaną przez ludzi ulicę,ale to wiązało się z pójściem na około a nam zależało na jak najszybszym dotarciu do domu. Przyspieszyliśmy kroku. Nagle coś zaszeleściło i z kosza na śmieci wyskoczył dziko syczący kot.
-Dobry kotek... Nie ruszaj nas.-zaczął mamrotać Harry. Kot miauknął, przebiegł na drugą stronę ulicy i wskoczył w krzaki. To było dziwne.. On umie rozmawiać ze zwierzętami?
Styles wypiął dumnie pierś.
-Nie patrz tak.. Uwielbiam koty a one mnie-wyszczerzył się do mnie. Westchnęłam i ignorując jego wypowiedź ruszyłam przed siebie. Szybko mnie dogonili
-Która właściwie godzina?-spytałam po chwili ciszy
-Jest... 1:03-odpowiedział Zayn patrząc na zegarek. Cudownie.. Zanim dojdziemy będzie koło 2 a na lotnisku mamy być o 5. Dodatkowo trzeba się jeszcze spakować co wcale nie jest takie łatwe jak się wydaje. Witaj bezsenna nocy..
Zerwał się wiatr. Przeszła mnie gęsia skórka. Potarłam ramiona. Zayn bez słowa zdjął swoją czarną bejsbolówkę i podał mi ją.
-Nie dzięki-uśmiechnęłam się chociaż było mi zimno.
-Zakładaj i nie marudź. Nie chcę żebyś się przeziębiła
-A ty?
-Nic mi nie będzie- posłał mi swój słodki uśmiech i założył bluzę na moje zmarznięte ramiona. Czyż on nie jest kochany? Naprawdę wspaniały przyjaciel.Usłyszałam jak loczek prycha pod nosem. Posłałam mu zdziwione spojrzenie. Uśmiechnął się do mnie ukazując tym swoje urocze dołeczki i szybko odwrócił wzrok. Nie zwracają na niego dłużej uwagi zapięłam się po samą szyję zaciągając się zapachem ciepłej bluzy Malika. Uwielbiam jego perfumy. Są takie męskie ale zarazem delikatne. Drake używał wiele ostrzejszych co mnie zawsze nieco drażniło. No właśnie... Drake... Chciałabym żeby tu teraz był. Brakuje mi jego uśmiechu, słodkich pocałunków, pełnego miłości wzroku zarezerwowanego tylko dla mnie.. Jego... Ale go nie ma i nie wiadomo czy jeszcze kiedykolwiek będzie. Był w tej cholernej śpiączce już prawie pół roku. Cały czas mam nadzieję,że się obudzi,ale wszystko ma swoje granice. To mnie po prostu męczy...Lekarze mówią,że jego stan jest bardzo dobry,że w każdej chwili może się obudzić, ale to się jednak nie dzieje i z każdym dniem tam nadzieja jest coraz słabsza. Wciąż go kocham,ale ileż można czekać? Przecież może być tak,że obudzi się za miesiąc, rok,dwa, a może wcale. A ja będę przez ten cały czas czekać? To traci sens... A co gdyby mnie nie pamiętał? Tego bym nie zniosła. Najlepiej byłoby gdybym to ja zapomniała... Ale mogę tak po prostu tego zrobić. Nie da się od tak wymazać prawie dwóch najszczęśliwszych lat życia. Tak... Tyle byliśmy razem nie licząc czasu od tego cholernego wypadku. Patrząc z perspektywy czasu mam wrażenie,że to moja wina. Mogłam się nie zgadzać. Nie wsiadać do tego pieprzonego samochodu. Posłuchać mamy i nie jechać. Przecież ona przez długi czas nie chciała się zgodzić! Mogłam odpuścić i uniknąć tego wszystkiego. Ale skąd mogłam wiedzieć co się stanie? No pytam się skąd?! Nie mogłam... Więc powinnam przestać się zadręczać i cieszyć się życiem.Żyć chwilą... Zapomnieć...Nie mogę... Nie potrafię...Nie chcę... Po moim policzku spłynęła łza a za nią następna i następna...

__________________________________
Heey kochani! <3
Dziękuje za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem! Te wszystkie miłe słowa naprawdę dodają pozytywnej energii!
Co do tego rozdziału...
Wyszedł mi przydługawy,ale to chyba dobrze ;D
Zadaję sobie sprawę z tego,że początek jest dziwny. Sama jestem zaskoczona,że napisałam coś takiego... Po prostu siedziałam na lekcji prawie zasypiając i nagle wpadło mi to do głowy... Wahałam się czy to dodać,ale dodaje i mam nadzieję,że za bardzo was nie wystraszyłam ;) 
Resztę pisałam dzisiaj o 3 w nocy, więc jeśli są jakiekolwiek błędy lub coś jest niejasne to przepraszam.
Rozdział 15 też mam już praktycznie gotowy. Jeśli chodzi o mnie to mogę go dodać nawet jutro,ale to zależy od was. ;)
25 komentarzy = Nowy Rozdział!
Do następnego! :) xx



          

niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 13

-No nie otwieraj tych drzwi-szepnęłam przerażona
-Ale wiesz że ona cie nie słyszy?-zapytał rozbawiony Harry.Bohaterka filmu otworzyła drzwi i w tym momencie wyskoczyła na nią jakaś dziwna postać.Cicho pisnęłam i schowałam twarz w jego ramieniu.
-Mięczak-zaśmiał się- A tak chciałaś horror...
-Spadaj.. Jestem dziewczyną-dźgnęłam go palcem w brzuch
-Serio?-zdziwił się-Nie wiedziałem..
-Debil-przewróciłam oczami
-Możecie być ciszej?-syknął jakiś koleś siedzący za nami. Styles odwrócił się i unosząc ręce w geście poddania szepnął 'sooorrryy'. Wyglądało to komicznie. Zaśmiałam się cicho pod nosem i wróciłam do oglądania filmu. Sięgnęłam po drugi kubek popcornu. Pierwszy wykorzystałam razem z Harrym na rzucanie w Hannah. Kiedy się odwracała udawaliśmy że nic nie robimy i w skupieniu oglądamy. Mieliśmy niezły ubaw dopóki loczek nie dostał od Lou sms o treści 'przestań'. Przecież wystarczyło żeby się odwrócił, ale ok, jego sprawa. Chyba się na nas fochnął...
-Chcesz?- Styles pomachał mi przed nosem długim czerwonym żelkiem. Chciałam wziąć ale zabrał go i zjadł.
-Żartowałem nie dam ci -pokazał język.Zmrużyłam groźnie oczy
-Dawaj to-wyciągnęłam ręke po opakowanie. Zaczął się odsuwać
-O dziękuje- powiedział siedzący obok niego Niall zabierając mu żelki.
-Ej no-Harry chciał odzyskać swoją własność
-A,a,a nie ma! Teraz to moje- pokiwał palcem i wsadził sobie do buzi trzy żelki na raz
Pokręciłam głową i z założonymi na piersiach rękami opadłam na siedzenie. Spojrzałam na siedzącego po mojej lewej Zayn'a. Przyglądał mi się.
-Co tak patrzysz?-szturchnęłam go lekko
-Hmm? Zamyśliłem się..-wysilił się na uśmiech
-Masz jeszcze żelki?
-Moooże...
-Dasz?-zrobiłam minę szczeniaczka. Przez chwilę przyglądał mi się z nikłym uśmiechem. W końcu wyciągnął żelki i podał mi opakowanie.
-Dzięki-uśmiechnęłam się
*
-Hannah skarbie! Masz coś we włosach!-zacmokał Styles kiedy wychodziliśmy z sali kinowej.
-Ugh!- blondynka zaczęła trzepać włosy wyciągając z nich resztki popcornu.
-Odprowadzisz mnie do domu?Oni są dla mnie nie mili-zwróciła się do Louisa robiąc przy tym smutną minę.
-Jasne kochanie.-powiedział i czule ją pocałował. Hannah spojrzała na mnie z podłym uśmiechem. Przewróciłam oczami zgrzytając zębami żeby nie wybuchnąć. Jak ona mi działa na nerwy!
-Spotkamy się w domu-kiwnął głową Lou. Złapali się za ręce i ruszyli w swoją stronę. Ta dziewczyna zepsuła mi cały humor. Zresztą jak zawsze kiedy się pojawia..  Ale mniejsza o nią... Jutro lecimy do Miami i tylko to się liczy. Już nie mogę się doczekać doczekać tamtejszej pogody, bo ta w Londynie jest lekko mówiąc przygnębiająca.
-Tori halo jesteś tu?-Niall pomachał mi ręką przed oczami
-Taa chodźmy.
Wyszliśmy z budynku i ruszyliśmy jak mi się wydawało w stronę domu.Zbytnio nie kontaktowałam. Chłopcy wygłupiali się a ja snułam się za nimi jak cień. Patrząc na nich zastanawiałam się jak to dalej z nami będzie. Chodzi mi o to,że jak nagrają ten teledysk i jeśli się to spodoba, a na pewno tak będzie, bo przecież są świetni to boję się,że o mnie zapomną. Staną się sławni, będą mieli wszystko,pieniądze, napalone fanki. To po co im wtedy będzie taka ja? Będą dawać koncerty,jeździć w trasy dookoła świata i nawet nie będą mieli czasu żeby tu przyjechać.Zdążyłam ich pokochać i nie chcę tego stracić... Tylko dzięki nim jeszcze jakoś się trzymam. Gdyby nie oni pewnie już dawno bym się załamała i siedziała teraz na łóżku pusto wgapiając się w sufit, o ile wcześniej nie podcięłabym sobie żył. Wstyd mi się teraz do tego przyznać, ale po wypadku przez jakiś czas ciełam się. Już tego nie robię,ale blizny zostały. To właśnie przez to albo może raczej dzięki temu jakoś na początku maja zrobiłam na nadgarstkach tatuaż "Stay Strong".To nie był mój pierwszy tatuaż,ale o innych opowiem może kiedy indziej.
Nagle poczułam krople wody na głowie. Zaraz będzie padać.. Westchnęłam i rozejrzałam się
-Gdzie my do cholery jesteśmy?!
 Na dźwięk mojego głosu chłopcy przestali się wygłupiać i podobnie jak ja zaczęli się rozglądać. Okolica była dziwna. Nieco zniszczone domy, a za nimi zaniedbane ogrody. Po drugiej stronie ulicy stał stary samochód bez opon i szyb. Nigdzie nie było widać żywej duszy a przecież jest środek dnia..
-To nie nasza wina!-zaczął tłumaczyć Harry
-Niedawno się wprowadziliśmy! Nie znamy okolicy!-podłapał Zayn
-No właśnie!-przytaknął Niall
-Trzeba było prowadzić a nie bujać w obłokach!
Tak Harry najlepiej całą winę zwalić na mnie! Gdyby mój wzrok potrafił zabijać Styles byłby w tej chwili trupem.
-Nie bij!-uniósł ręce i chował się za Horanem. Zmrużyłam oczy i pokręciłam głową z politowaniem.
-Ej patrzcie!-Nialler wskazał coś za nami. Odwróciłam się. Na końcu ulicy stał stary dom. Część okien miał powybijanych a gdzie nie gdzie odpadający tynk.
-Chodźmy tam!-zawołał Styles z diabelskim błyskiem w oku.
-Pojebało cię? Nie wejdę tam!-cofnęłam sie o dwa kroki.
-No ej! Zayn pójdzie,prawda? A przecież...
-Styles!-warknął mulat nie pozwalając mu dokończyć
-Nigdzie nie idę. Lepiej poszukajmy drogi do domu-dodał.   
-No weźcie..-loczek nie dawał za wygraną. Przez niebo przeszła błyskawica i zaczęło padać. No dzięki. Spojrzałam w górę marszcząc brwi.
-Błagam powiedźcie,że macie parasol.- jęknął Zayn zasłaniając włosy swoją bejsbolówką. Parsknęłam śmiechem. Spojrzał na mnie mrużąc oczy.
-To co idziemy?-spytał Harry odgarniając swoje mokre loczki do tyłu. Gdzieś niedaleko nas uderzył piorun. Wzdrygnęłam się.
-Tak-odpowiedział Niall i razem ruszyli w stronę strasznego domu.Widząc,że za nimi nie idziemy zatrzymali się.
-Serio wolicie tu moknąć?-uniósł brwi
-Tori no chodź.. Obronię cię!-Hazza wypiął dumnie pierś uśmiechając się przy tym uroczo.  No i jak tu mu odmówić?
-No dobra..-westchnęłam i podeszłam do nich.
-Zayn?-odwróciłam się. Zagryzł wargę i powoli ruszył się z miejsca. W tej chwili deszcz przeszedł w oberwanie chmury.
-Ruchy!-wrzasnęłam i biegiem ruszyliśmy do tego domu. Dobiegliśmy do wejścia i schowaliśmy się pod daszkiem.
-Moje włosy... Całe oklapły- mulat zaczął jęczeć. Wywróciłam oczami.
-Stary.. Zachowujesz się gorzej niż dziewczyna-mruknął Harry otrzepując włosy na co Zayn posłał mu wściekłe spojrzenie. Spojrzałam na loczka. Mokra koszulka opinała mu się na ładnie wyrzeźbionym ciele. Wyglądał sexy,bardzo sexy. Uniosłam głowę i napotkałam jego wzrok. Miał niesamowicie hipnotyzujące oczy. Pochylił się lekko w moją stronę uśmiechając się nieziemsko. Na chwile utonęłam w jego pięknych zielonych tęczówkach.
-To wchodzimy czy zmieniliście zdanie?-spytał Niall. Oblałam się rumieńcem i szybko spuściłam głowę. 'Tori opamiętaj się. Jesteście przyjaciółmi i niech tak zostanie.' - Skarciłam się w myślach. Harry jako najodważniejszy z naszej czwórki złapał za klamkę i otworzył drzwi.
-Halo?-zawołał wsadzając głowę do środka. Odpowiedziała mu głucha cisza. Powoli przekroczyliśmy próg. W środku nie było tak źle jak myślałam. Całe szczęście,że nie było jeszcze ciemno. Po prawej stronie znajdowało się wejście do salonu, na wprost chyba kuchnia a z lewej niezbyt zachęcające schody. Wybraliśmy salon. Wszystkie meble ponakrywane były białymi prześcieradłami. Ściągnęliśmy jedno z dużej kanapy.
-Wychodzimy od razu jak przestanie padać,okey?-poprosiłam. Zayn i Niall zgodzili się a Harry zrobił niezadowoloną minę.
-Haroldzie czy zapomniałeś,że jutro rano lecimy do Miami?A musimy się jeszcze spakować?
-Oł zapomniałem-podrapał się po brodzie.-Dobra niech już przestanie padać-mówiąc to podszedł do okna i złożył ręce jak do modlitwy. Zaśmialiśmy się. Usiadłam na kanapie obok Malika. Przeszedł mnie dreszcz.Było mi cholernie zimno. Miałam na sobie tylko bokserkę i cienką koszule a do tego byłam cała mokra. Błagam żebym się tylko teraz nie rozchorowała.
-Chodź tu-powiedział Zayn rozkładając ręce. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową.Czując przyjemne ciepło jakie od niego biło przymknęłam powieki. Wdychając zapach jego perfum odprężyłam się i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

____________
Na wstępie chcę Was przeprosić za tak długą nieobecność. Chciałabym obiecać,że to się nie powtórzy,ale nie wiem jak wyjdzie. W tym tygodniu w szkole wystawiają oceny i muszę skupić się poprawach,więc za kolejny rozdział zabiorę się dopiero gdzieś za tydzień/dwa.

Długo nie mogłam się zabrać za napisanie tego rozdziału. Wreszcie mi się to udało i mam nadzieję,że się wam spodoba! Czekam na wasze komentarze! :)

Do następnego! xx