niedziela, 17 czerwca 2012

Rozdział 6

-Nieee ja tam nie idę! - po raz kolejny próbowałam wyrwać się tej piątce debili ciągnącej mnie do domu strachu. Znudziło nam się łażenie po mieście, więc przyjechaliśmy do wielkiego wesołego miasteczka. Zaliczyliśmy już kilka atrakcji m.in. autodrom i break dance < haha Paula pamiętasz? xd>
-No weź nie bój się-Lou z trudem zachowywał powagę- Przy mnie nic ci nie grozi- wypiął pierś ma co wybuchnęłam śmiechem
-Noo doobra- powiedziałam gdy już się uspokoiłam. Kupiliśmy bilety i po chwili staliśmy przed wejściem. Chciałam się odwrócić i uciec, ale niestety za mną stał głupio szczerzący się Louis. Zabierzcie mnie stąd , ja nie chce tam wchodzić... Z resztą nie tylko ja. Mina Zayna też nie była za ciekawa. No nic... Weszliśmy w te egipskie ciemności i przeszły mnie dreszcze. Niby nie boję się ciemności, ale tu jest tak strasznie ciemno i... Coś złapało mnie za łokieć. Wrzasnęłam przerażona i odwróciłam się,ale nic nie widziałam
-Sory..Nie mogłem się powstrzymać- usłyszałam śmiech Harrego. Prychnęłam pod nosem i ruszyłam do przodu zostawiając ich w tyle. Idiota... Prawie zawału przez niego dostałam. Mnie się nie straszy. Nie i już
Ej czekaj! Nie obrażaj się!-po głosie poznałam że to Liam i zaraz znowu szłam z całą piątką. Co chwilę wyskakiwały na nas jakieś okropne rzeczy, ze ścian świeciły czerwony oczy i było słychać straszne odgłosy. Po kilkunastu minutach wreszcie doszliśmy do wyjścia. Zayn wybiegł jako pierwszy z rękami w górze krzycząc z uwielbieniem "świaatłoo!". Przystanęliśmy i wpatrywaliśmy się z niego z minami WTF?!. Tak samo pare osób które było w pobliżu. Wiedziałam,że on boi się ciemności i przez cały czas kiedy byliśmy w środku tulił się do Liama, ale żeby aż tak mu odwaliło... Nie spodziewałam się po nim takiego zachowania szczególnie,że do tej pory był cichy i mogłoby się wydawać,że jest zamknięty w sobie...
-No co?-zapytał śmiesznym głosem wyrywając mnie z rozmyśleń. Wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem. Poszaleliśmy tam jeszcze trochę i nawet nie zauważyliśmy kiedy zaczęło się ściemniać.

Po drodze do domu zatrzymaliśmy się przed jakimś marketem. Nie chciało mi się wychodzić, więc zostałam sama w samochodzie. Po kilku minutach wrócili obładowani siatkami. Okazało się,że "muszę" zostać u nich na wieczór filmowy. Kupili mnóstwo chipsów, ciastek, żelek itp. Taak to te żelki przekonały mnie do zostania haha xd.
Powysypywałam jedzenie do misek i ustawiłam w salonie na stoliku, a chłopcy w tym czasie kłócili się o to który film będziemy oglądać jako pierwszy. Padło na jakąś komedię. Usadowiłam się wygodnie na kanapie a obok mnie z jednej strony Zayn a z drugiej Louis i Harry. Niall, co było do przewidzenia usiadł na podłodze przy stoliku żeby mieć bliżej do jedzenia. Liam włączył film i rozłożył się na fotelu. Oparłam stopę o udo Louisa, sięgnęłam po największą miskę żelek i położyłam ją sobie na kolanach przy okazji pokazując język blondynkowi, który posłał mi złe spojrzenie. Zaśmiałam się i zjadłam kilka żelków. Lou przez cały ten czas patrzył ze śmieszną miną na moją stopę, więc z udawanym smutkiem zabrałam ją
-Ale mi to wcale nie przeszkadzało- wyszczerzył się. Machnęłam na niego ręką i usiadłam sobie po turecku.
Próbowałam skupić się na filmie, ale tak jak rano nie mogłam, bo cały czas czułam na sobie czyjś wzrok. Wiedziałam,że to Malik, więc podstawiłam mu pod nos miskę. Zaśmiał się i wziął garść tych pyszności. Louis widząc to prychnął pod nosem i spojrzał na mnie spod tej swojej sweet grzywki ze smutną miną. Pokręciłam przecząco głowa i pokazałam ząbki. Dobrze wiem o co mu chodzi. Wcześniej z nim nie chciałam się podzielić, a czarnemu sama dałam. Zazdrośnik jeden. Jakby nie mógł sobie sięgnąć ze stołu. A nie... Na stole już nie ma żelek. Niall musiał wszystkie zjeść. Tomlinson zrobił minę zbitego psa. No weź błagam nie rób takiej miny, bo wymiękam... Kurdee... Westchnęłam i wsadziłam mu żelka do buzi. Wyszczerzył się zadowolony i otworzył buzie bo jeszcze jednego. No i tak musiałam się z nim dzielić dopóki w misce już nic nie zostało.
Obejrzeliśmy jeszcze trzy filmy jedząc i śmiejąc się przy tym. Zdecydowanie tego mi brakowało. Dzięki nim oderwałam się od codziennych myśli o moim chłopaku. W sumie teraz kiedy o nim pomyślałam nie zrobiło mi się jak zawsze smutno. Czyżby ta piątka potrafiła zapełnić pustkę w moim sercu, która panowała tu od wypadku ? Myślę,że nawet pogodziłam się z tym,że on może się nie obudzić... Odłożyłam na bok moje przemyślenia i wróciłam do oglądani filmu. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

-Vicki obudź się- poczułam jak ktoś mną szturcha.Jeszcze nie zdążyłam się rozbudzić, więc zignorowałam to znienawidzone zdrobnienie mojego imienia.
-Już 8.40 - głos dale mnie męczył. Odejdź zły człowieku... Ja chce spa.. Chwila co?! Szybko podniosłam się z kanapy zwalając przy tym na ziemię Louisa, który spal wtulony w mój brzuch.
-Sory!-pomogłam mu wstać
-Ta pobudka nie była miła-mruknął. Zignorowałam go i wróciłam spojrzeniem do Liama. To on mnie budził...
-Jest 8.40. Twoje lekcje się już chyba zaczęły...
Westchnęłam przeciągle. Nie chce mi się iść do szkoły. Ale muszę chodzić chociaż tylko do piątku, bo wystawiają oceny, a jakimś wybitnym uczniem to ja nie jestem i muszę co nieco poprawić
-Loui podrzucisz mnie na drugą lekcje?
-No nie wiem... Po tej pobudce...-droczył się ze mną
-Proszę-zrobiłam słodkie oczka
-No ok
-Dzięki! To będę za pół godziny-zawołałam i wybiegłam z ich domu. Gdy tylko znalazłam się u siebie, wzięłam szybki prysznic i ubrałam zestaw. Musnęłam rzęsy maskarą, usta błyszczykiem a włosy jak zwykle zostawiłam rozpuszczone. Spakowałam potrzebne na dzisiaj książki i zeszłam na dół. Zjadłam szybkie śniadanie i wróciłam do domu chłopaków
-Już jestem!-zawołałam
-Idę!-usłyszałam z góry i po chwili przede mną pojawił się chłopak. Wsiedliśmy do jego auta i ruszyliśmy w stronę mojej szkoły.

Do budynku weszłam równo z dzwonkiem. Dopchałam się do mojej szafki, zostawiłam niepotrzebne książki i ruszyłam w do klasy. Weszłam równo z nauczycielem i zajęłam miejsce obok mojej przyjaciółki.
-Hej Amy-przywitałam się
-Hej...Czemu nie było cię na pierwszej lekcji?
-Zaspałam-wzruszyłam ramionami
Do końca tej lekcji żadna z nas się nie odezwałam. Co było dziwne, bo zazwyczaj byłyśmy bardzo rozgadane.Zadzwonił dzwonek
-Obraziłam się?- spytałam kiedy usiadłyśmy na naszym ulubionym miejscu pod ścianą
-Nie..Tylko...-westchnęła- Pamiętasz moją przyrodnią siostrę?
-Josephine? <pozdro dla panny K. xd>
-Yhy... No to dowiedziałam się dzisiaj że chce przyjechać do nas na wakacje.
-Oł...Nie fajnie...
Josephine ma 19 lat i jest córką ojca Amandy z jego pierwszego małżeństwa. Ona jest po prostu straszna. Nie dość że zawsze uprzykrzała nam życie to jeszcze jest wielką fanką Jonas Brothers i w kółko o nich gada.
-Kiedy?-jęknęłam.
-W lipcu, ale kiedy dokładnie to nie wiem
-Dobra idziemy- powiedziałam gdy zadzwonił dzwonek. Pomogłam jej wstać i ruszyłyśmy w stronę klasy

___________________
Czytasz- skomentuj :)

Następny tradycyjnie w weekend ;)
                              
     

1 komentarz:

  1. Swietny rozdział, czyżby rodziło sie coś na linii Victoria - Zayn ;)

    [http://tell-me-a-lie-lara.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń